Miesiąc balijski: trochę architektury sakralnej

W kraju takim jak Indonezja, ciężko odciąć się od religijności i jej obecności na każdym kroku. I nie chodzi o to, że trzeba być szczególnie tym tematem zainteresowanym. Chwilami odnosiłam zupełnie inne wrażenie. Zdecydowanie nie da się obok tego zagadnienia przejść bez zastanowienia, a na Bali to już nie ma mowy. Oprócz pól ryżowych, zwiedzamy pury. Występy dla turystów odbywają się w świątyniach, odpowiednio ustrojonych. Do oddalonych dobrych kilkanaście kilometrów budynków sakralnych docieramy na skuterze, a codziennie na schodach znajdujemy podarunki dla różnych bogów. Mistycyzm w wydaniu codziennym.

Po zejściu z promu i wjechaniu wgłąb wyspy, tym co najbardziej rzuca się w oczy jest architektura. Jest ona bardzo  odmienna od zabudowy muzułmańskiej Jawy. Zresztą marzy mi się powrót właśnie tam, aby zobaczyć wszystkie świątynie, bo przecież nie udało się nam zobaczyć nawet połowy. Odnoszę wrażenie, że choć ich ilość hinduskich świątyń na Bali, jest porównywalna do ilości watów w Tajlandii, to jednak te balijskie są bardziej znośne przez swoje położenie, formę czy zdobienia. A powtarzam, widziałam namiastkę, która jednak nie znudziła mnie tak jak te tajskie. O jednej ze świątyń Tanah Lot, zrobiliśmy film, który już mieliście okazję oglądać. Tam też Tomek opisał co nieco ten specyficzny hinduizm balijski oraz przeznaczenie i położenie pury, czyli hinduskiej świątyni na Bali. Dlatego ja chętnie pokaże Wam zdjęcia tych miejsc, które udało się nam zobaczyć. Zaznaczę jednak, że moim marzeniem jest tam wrócić i na skuterze zjechać całą wyspę. Takie tez jest plan, ale o tym innym razem.:)

Ach! Zupełnie bym zapomniała o oferingsach, czyli małych koszyczkach wyplatanych z liści palmowych, bananowych czy bambusowych, w których składa się małe podarunki dla dobrych duchów. Zostawiane są najczęściej przy wejściach do domów, sklepików czy świątyń z zapalonym kadzidełkiem. A w środku można znaleźć nawet gumę do żucia, słodycze i kwiaty. Hinduizm balijski mocno kotwiczy w animizmie, pewnie stąd taka mocna wiara w dobre i złe duchy, jak i chęć “udobruchania” tych złych.

Zapraszam!
[Not a valid template]

 

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź