Jak to jest z tym Egiptem?

Kiedyś słysząc słowo Egipt, myślałam: piramidy, Sfinks. Pierwsze, co mi przychodziło na myśl, to książki, na których kupno namówiłam moją mamę. Seria, która podzielona była na ery, okresy historyczne, te sprawy. Czytałam z zaciekawieniem, bo czułam niedosyt z lekcji historii w podstawówce. Niespotykana architektura, ciekawe budowle, lektura i film. I o tym Egipcie wiedziałam tyle. O ile więcej wiem teraz?

Teraz jestem już dorosła, jakoś tam ogarniam świat, kulturę. Z historią wciąż jestem na bakier. Trochę z lenistwa, trochę zwalam na brak szczęścia do nauczycieli tego tematu. Dlatego dla mnie każdy wyjazd to wczytywanie się w historię danego kraju, albo ciągnięcie za język kiedy mogę i ile potrzeba Tomka, bo on w te klocki jest dobry. Politolog w końcu, więc ma szerszy kąt i wiedzę, której mi czasem brakuje. Egiptem i jego dziejami też się interesował.

Odkąd pamiętam, ten kraj kojarzyłam nadal z piramidami i Sfinksem, dodatkowo z wyjazdami do resortów na wakacje all inclusive. Tyle. Do czasu. Do czasu, kiedy zachciało się nam zobaczyć piramidy i wygrzać tyłki gdzieś w oddali od polskiej jesieni, która tamtego roku jakoś szczególnie “złota, polska” nie była. I wtedy się zaczęło. Szukanie, czytanie i standard wieczorową porą w moim wydaniu:” Tomek, a Ty wiesz, że tam to można…”,  „A widziałeś, jaka tam jest pustynia?!”, „Ty, a wiedziałeś, że Abu Simbel to musieli przesunąć? Wiesz, pokroili na kawałki i przenieśli, żeby woda tego nie zalała”. I doznałam obłędnego poczucia, że ja tego kraju w ogóle nie znam! Zorientowałam się, że jak pewnie większość osób, wiem wciąż to samo, co na samym początku. Kiedy w końcu wyjechaliśmy, zobaczyłam więc nie tylko piramidy klasyczne, ale i jakąś wygiętą. Poza tym schodkową i do jednej weszłam. Nie byłam na spływie Nilem, ale Nil widziałam, promy też. Zobaczyłam za to Oazy Zachodnie, na chwilę, ale jednak. Odwiedziłam też dwie pustynie: Białą i Czarną, które zachwyciły mnie równie mocno jak Grand Canyon. Kto z Was był w Egipcie i dotarł tam, za Zachód? No, ręka w górę! Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak mocno niedoceniony to kraj. Podobnie jak Tunezja, bo o tych dwóch krajach mam podobne zdanie.

Poznawałam go zatem. Najpierw tej nieszczęsnej jesieni, trekkingowo i z planem turystycznym, z Abu Simbel w konwoju i pustyniami Białą i Czarną. Było super, tylko jakoś szybko skończyliśmy. Wtedy pojechaliśmy na Synaj po raz pierwszy, na 3, czy 4 dni plażowania i ładowania akumulatorów. Książka, plaża i dobre jedzenie na koniec dwutygodniowego urlopu. Ot, fanaberia nas dopadła. Tomek już wtedy był nurkiem, ale to miał być krótki wyjazd na odpoczynek, relaks i labę, więc nurków nie było. Był to rok 2011. Było już po pierwszych, styczniowych i lutowych demonstracjach na placu Tahrir. To tam, przed budynkiem rządowym od lutego tegoż roku, dochodziło do poważnych starć między zwolennikami prezydenta Hosniego Mubaraka, a jego przeciwnikami. Jaki to ma związek z naszym byczeniem się na Synaju? Żadnego, w połowie listopada bowiem wróciliśmy do Polski.  W Dahab spodobało się nam nad wyraz. Było dość tłoczno, ale wystarczająco spokojnie aby odpocząć i zrealizować plan, który założyliśmy. Nie wiedzieliśmy nawet, co nas czeka za rok!

Tuż po naszym powrocie do kraju dowiedzieliśmy się o poważniejszych rozruchach, które miały miejsce w Kairze. Rozpoczęły się protesty na skalę, jakiej w Egipcie nie było od lat 70’. Nie tylko w Kairze, ale także w Aleksandrii i w Suezie. I tutaj zbliżamy się powoli do Synaju. To tutaj Beduini walczyli przez kilka tygodni z siłami bezpieczeństwa. Pojawiło się też ostrzeżenie przed podróżami do Egiptu na stronie polskiego MSZ-tu. Cóż, na razie nasze plany nie wiązały się z wyjazdem do tego kraju.

Dopiero po powrocie stwierdziliśmy, że mieliśmy szczęście, że udało się bezpiecznie wrócić do domu.

Wtedy też zaczęłam się zastanawiać, na ile takie zagrożenia są realne dla turystów i na ile bezpieczne jest odwiedzanie tych krajów?
O tym w następnej części.

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

26 komentarzy

  1. Nie wiem czy zaklasyfikowalabym Egipt jako bardzo niebezpieczny, ale raczej jako rozczarowujacy… ja byam bardzo rozczarowana tlumem turystow i nateawieniem tubylcow do bialych :/

    Napisz odpowiedź
    • Na pewno nie niebezpieczny. I na 100% nie rozczarowujący. Zwłaszcza Synaj. Zwłaszcza Morze Czerwone. 13 ze 100 najlepszych miejsc nurkowych na świecie jest w Egipcie! To o czymś świadczy. Podobnie jak tłum turystów świadczy o tym, że jednak kraj jako całość ma coś do zaoferowania. ;)
      A że każdy locals chce Ci na każdym kroku coś sprzedać? No, sorry, ale z tego żyje. Najwyżej nie kupujesz. Ale za to możesz poćwiczyć skille negocjacyjne. :)

      Napisz odpowiedź
    • Mnie do szału doprowadzali Tunezyjczycy w Monastyrze, tak nagabujących sprzedawców nie spotkałam nigdzie indziej. Jednak znosiłam to ze spokojem, bo stwierdziłam, że nie zepsują mi odbioru tego kraju, bo naprawdę było tam co oglądać. A Egipt określasz jako rozczarowujący, opierając ocenę tego kraju wyłącznie o nastawienie do białych tubylców?

      Napisz odpowiedź
  2. Jedyne miejsce, do którego planuję pojechać z biurem, bo żadna moja kalkulacja nie wychodziła lepiej niż z touroperatorami ;)

    Napisz odpowiedź
    • Marcin, ja w 2010 r. pojechałam na własną rękę pociągiem wzdłuż Nilu, wyszło taniej niż rejs ;)

      Napisz odpowiedź
    • Wszystko zależy co chcesz robić, ale jak na nurki to chyba nie ma co się wygłupiać na własną rękę i trzeba całość sobie zabookować w wybranej bazie nurkowej i ewentualnie dokupić charter

      Napisz odpowiedź
      • Łukasz i tutaj się nie zgodzę. Jeśli wiesz ile kosztuje śniadanie i co możesz zjeść poza hotelem, to często warto wybrać tańszy hotel, a pakiet nurkowy wynegocjować osobno. Wtedy mamy szans wspierać na przykład restauratorów, którzy często gęsto są jednak właścicielami. Kasa zostaje dla nich, a nie idzie do np polskiego właściciela hotelu. Oczywiście, zdarzają się też super oferty w hotelach, ale ja nie lubię ryzykować tego samego śniadania przez 7 dni.;) Czarter, owszem, czasem wychodzi super tanio, ale trzeba być mocno elastycznym z terminami. Do Sharm El Sheikh można dolecieć w jedną stronę za 190 PLN. Na przykład taka też była cena na powrót w tym roku do Katowic.:) Jak to z każdym wyjazdem, mnóstwo zależy od tego czy chcemy negocjować, czy chcemy mieć wpływ na to co i gdzie jemy. W Dahab, takie pakiety niekoniecznie się opłacają.:)

        Napisz odpowiedź
    • Kiedyś, w spokojniejszych czasach, chciałem kupić super bilet z Waw do Kairu. Dodalem sobie noclegi, kilka innych rzeczy i wyszlo mi, ze za polowe tej kasy polecialbym z biurem a i tak bym sobie robil cos po swojemu. Choć nie wiem jak jest teraz, bo to było 5 lat temu.

      Napisz odpowiedź
      • Sporo zależy od tego jakiego rodzaju hotel się rozważa, czy chcemy lecieć czarterem czy linią regularną, co chcemy zobaczyć dodatkowo. Myślę, że tak czy siak, może tam być taniej niż 5 lat temu, ale jednak zaczęło się już coś ruszać w kierunku odbudowy, więc ceny też trochę poszły już w górę, porównując do roku poprzedniego.

        Napisz odpowiedź
    • Łukasz – ja na nurki pojechałam indywidualnie – opłaciło mi się, tzn. cenowo wyszło podobnie, ale mogłam codziennie jeść w innej knajpie (co uwielbiam) nad brzegiem morza, a nie w hotelowym kompleksie gdzieś za miastem (byłam w Dahabie) – cenowo, po podliczeniu wszystkiego wyszło odrobinę taniej niż z biurem.

      Napisz odpowiedź
    • Łukasz, również jeśli chodzi o nurki, to zdecydowanie opłaca się wyjazd na własną rękę. Do Sharmu z Katowic i z powrotem dolatujesz już za 400 PLN, za parę groszy dojeżdżasz stamtąd do Dahab, śpisz w hotelu z widokiem na Morze Czerwone za 100 EGP (ok. 50 PLN) za pokój, trzy minuty od centrum w jedną stronę, trzy w drugą od plaży. Jesz codziennie w innej knajpie, zwykle z 30% rabatem na wejściu, darmowym piwem i shishą, bo od 2010 zaliczają spadek turystów. Nurki masz między 15 a 25 EUR, w zależności, czy wziąłeś swój sprzęt, czy pożyczasz w bazie. Głównie to są shore dive’y, ale też można zrobić jakieś boat dive’y. W ogóle divesite’ów w okolicach Dahab jest coś koło miliona, do tego mocno zróżnicowanych. Już dwa razy tam byłem, a ciągle mi zostały jakieś do wynurkowania. A że centrów nurkowych jest tam od groma i trochę, możesz mocno ponegocjować ceny, jeśli chcesz zrobić 10+ nurków za jednym pobytem. Podsumowując, wyjdzie taniej, a równocześnie – w mojej opinii – bardziej elastycznie, niż bookować cokolwiek.

      Napisz odpowiedź
    • Tomek, Monika chyba troszkę zostałem źle zrozumiany – napisałem że trzeba znalezc sobie baze w ktorej bedzie sie nurkowalo – i to osobiscie wole zrobic juz tu z Polski, aby na miejscu nie tracic czasu jak jedzie sie tylko na tydzien – i najczesciej za jej posrednictwem wynegocjowac pakiet: nury + spanie bo powinno byc taniej – oczywiscie jak nie jest szukac osobno nocleg, jedzenie itd.. w pazdzierniku mam zamiar jechac na Brothersy to zobaczymy jak to bedzie wygladalo cenowo :)

      Napisz odpowiedź
  3. Jedyne miejsce, do którego planuję pojechać z biurem, bo żadna moja kalkulacja nie wychodziła lepiej niż z touroperatorami ;)

    Napisz odpowiedź
    • Marcin, ja w 2010 r. pojechałam na własną rękę pociągiem wzdłuż Nilu, wyszło taniej niż rejs ;)

      Napisz odpowiedź
    • Wszystko zależy co chcesz robić, ale jak na nurki to chyba nie ma co się wygłupiać na własną rękę i trzeba całość sobie zabookować w wybranej bazie nurkowej i ewentualnie dokupić charter

      Napisz odpowiedź
    • Kiedyś, w spokojniejszych czasach, chciałem kupić super bilet z Waw do Kairu. Dodalem sobie noclegi, kilka innych rzeczy i wyszlo mi, ze za polowe tej kasy polecialbym z biurem a i tak bym sobie robil cos po swojemu. Choć nie wiem jak jest teraz, bo to było 5 lat temu.

      Napisz odpowiedź
    • Łukasz – ja na nurki pojechałam indywidualnie – opłaciło mi się, tzn. cenowo wyszło podobnie, ale mogłam codziennie jeść w innej knajpie (co uwielbiam) nad brzegiem morza, a nie w hotelowym kompleksie gdzieś za miastem (byłam w Dahabie) – cenowo, po podliczeniu wszystkiego wyszło odrobinę taniej niż z biurem.

      Napisz odpowiedź
    • Łukasz, również jeśli chodzi o nurki, to zdecydowanie opłaca się wyjazd na własną rękę. Do Sharmu z Katowic i z powrotem dolatujesz już za 720 PLN, za parę groszy dojeżdżasz stamtąd do Dahab, śpisz w hotelu z widokiem na Morze Czerwone za 100 EGP (ok. 50 PLN) za pokój, trzy minuty od centrum w jedną stronę, trzy w drugą od plaży. Jesz codziennie w innej knajpie, zwykle z 30% rabatem na wejściu, darmowym piwem i shishą, bo od 2010 zaliczają spadek turystów. Nurki masz między 15 a 25 EUR, w zależności, czy wziąłeś swój sprzęt, czy pożyczasz w bazie. Głównie to są shore dive’y, ale też można zrobić jakieś boat dive’y. W ogóle divesite’ów w okolicach Dahab jest coś koło miliona, do tego mocno zróżnicowanych. Już dwa razy tam byłem, a ciągle mi zostały jakieś do wynurkowania. A że centrów nurkowych jest tam od groma i trochę, możesz mocno ponegocjować ceny, jeśli chcesz zrobić 10+ nurków za jednym pobytem. Podsumowując, wyjdzie taniej, a równocześnie – w mojej opinii – bardziej elastycznie, niż bookować cokolwiek.

      Napisz odpowiedź
    • Tomek, Monika chyba troszkę zostałem źle zrozumiany – napisałem że trzeba znalezc sobie baze w ktorej bedzie sie nurkowalo – i to osobiscie wole zrobic juz tu z Polski, aby na miejscu nie tracic czasu jak jedzie sie tylko na tydzien – i najczesciej za jej posrednictwem wynegocjowac pakiet: nury + spanie bo powinno byc taniej – oczywiscie jak nie jest szukac osobno nocleg, jedzenie itd.. w pazdzierniku mam zamiar jechac na Brothersy to zobaczymy jak to bedzie wygladalo cenowo :)

      Napisz odpowiedź
  4. Mi się właśnie tak kojarzy Egipt – plaża, rafa koralowa, piramidy i Sfinks.

    Pozdrawiam
    olazplecakiem

    Napisz odpowiedź
  5. Ja póki co kojarzę Egipt głównie ze świetnymi nurkowaniami, ale przy kolejnej okazji planuję poznać go lepiej :)

    Napisz odpowiedź
  6. Aż wstyd się przyznać, ale w Egipcie byłam dwa razy i jeszcze nigdy na własne oczy nie widziałam Sfinksa ani piramid.. ;) to miejsce jak na razie najbardziej kojarzy mi się z wypoczynkiem, nurkowaniem i kitesurfingiem. Mieliśmy z Tomkiem kiedys piękne plany – rejs po Nilu, zwiedzanie… Na razie jednak jakoś nas tam nie ciągnie przez ostatnie rozruchy (a szkoda!). Mimo, iż wielu naszych rodaków nadal jeździ w ten rejony… Miejmy jednak nadzieję, że kiedys to się zmieni – w dzieciństwie byłam wręcz zafascynowana kulturą starożytnego Egiptu! ;)

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź