Weekend z sanatorium w tle

Wiosna w tym roku przyszła szybciej niż się spodziewaliśmy.  Była też okazja zainaugurować sezon weekendowych wyjazdów, zatem z zapowiadanej pięknej pogody też skorzystaliśmy. Już jeden powód by nam wystarczył, by wyjechać z Krakowa. A dlaczego do innego miasta?

Do Iwonicza-Zdroju? Jak to, my do miejscowości uzdrowiskowej? Owszem. Do sanatorium niekoniecznie. Choć z tym drugim to mogłabym polemizować, bo uważam, że przestało być to miejsce wyłącznie dla osób ratujących swoje mocno pokiereszowane zdrowie.

Miejscowość sanatoryjne tylko dla kuracjusza?
Spośród wszystkich innych miejsc, które wybieralibyśmy na taki wyjazd, ta miejscowość  pewnie nigdy nie stałby się punktem docelowym sama z siebie. Może przy okazji odwiedzania okolic. Odwiedzaliśmy jednak kuracjusza, a przy okazji chcieliśmy zwiedzić inną część Beskidu Niskiego. Mieliśmy jedno popołudnie i dwa pełne dni. Co można robić w tym rejonie, kiedy nie przyjeżdża się na turnus do sanatorium? Sporo informacji można uzyskać na oficjalnej stronie miasta. A warto tam zaglądać, bo nawet poza sezonem dzieje się tam sporo, zarówno kulturalnie jak i sportowo. Zatem jeśli po spacerach ścieżkami rekreacyjnymi zechcemy miło spędzić czas, tam należy poszukać aktualności. Noclegi poza sezonem można śmiało znaleźć na miejscu i nie ma potrzeby rezerwowania ich z wyprzedzeniem. Jeśli ktoś jednak nie lubi jechać bez takiej opcji, może śmiało poszukać miejsca dla siebie tutaj.

Dobry plan, żeby dnia nie zmarnować
Nasz wyjazd został podzielony na dwie części: spacerowo-rekreacyjną i zwiedzanie. Pierwszego dnia, pogoda dopisała i udało się nam odwiedzić źródło Bełkotka, które jest zarazem pomnikiem przyrody. Wciąż udaje się tam zobaczyć gaz ziemny wydobywający się pod wodą i tworzący specyficzne „bulgotanie”. Udaliśmy się również na zabiegi do jednego z sanatoriów. Seans w grocie solnej, połączony z relaksacyjną muzyką, basen z jacuzzi oraz masaż całego ciała sprawiły, że powrót do ostatkowej rzeczywistości był trochę utrudniony. Nie muszę dopowiadać, że skutecznie odpoczęliśmy tego dnia.

Dnia następnego zaplanowaliśmy zwiedzenie okolicznych miejscowości: Rymanowa oraz Rymanowa-Zdroju. Poza tym odwiedziliśmy Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce. Jest to  jedna z najstarszych kopalni ropy naftowej na świecie. Możemy tam obejrzeć eksponaty w pawilonie wystawowym, przejść się po leśnych dróżkach i pooglądać różnego rodzaju technikalia, jak: kopanki, szyby naftowe, stare szyby czy maszyny, samochody używane w tym przemyśle, zarówno do odkrywania, jak i wydobywania ropy. Jest także dom, w którym zobaczymy zaaranżowaną aptekę, w której pracował Ignacy Łukasiewicz i laboratorium, w którym dochodził do mistrzostwa w swoim fachu. Świetnie zorganizowane i pokazane. Naprawdę warto dojść aż tak daleko w czasie zwiedzania. Można odnaleźć studnię, w której kotłuje się ropa.

Ostatnim punktem programu, ale jakże wyczekiwanym, była wizyta w Browarze Rzemieślniczym w Wojkówce. Plotka głosiła, że można się tam nie tylko napić piwa, które produkowane jest w małych seriach, przez to niepowtarzalne. Na stronie zobaczyliśmy, że można  zobaczyć proces produkcji  tego złocistego trunku, a oprowadza po browarze sam właściciel. Niestety, zawiodły telefony podawane na stronie internetowej i zwiedzić browaru nam się nie udało. Skorzystaliśmy za to z okazji  do spróbowania tychże trunków i dokonaliśmy zakupu na wieczór.  Przyznam, że smaki jedyne w swoim rodzaju. Na tym nasz program wyjazdowy się zakończył.

Sanatoria nie tylko dla chorych osób: fakty i mity.
Podczas tak krótkiego pobytu odkryłam dwie ważne rzeczy:  sanatoria nie są tylko dla schorowanych ludzi, a wieczorki taneczne to fakt, a nie mit. Do tej pory byłam przekonana, że sanatoria są dla osób, które zmagają się z różnymi chorobami i tam chcą je podleczyć lub wyleczyć.  Nic bardziej błędnego! Zdecydowanie sporą część kuracjuszy stanowią osoby, które, pragnąc odpocząć od zgiełku codzienności, pracy czy dużych miast, fundują sobie wyjazd na turnus. Zakres  tych turnusów, oprócz tych standardowych leczniczych, jest imponująco bogaty. Pakiety, jakie można sobie wybrać są na przykład takie: dietetyczne, pielęgnacyjne czy antystresowo-rozwojowe. Coraz częściej słychać zdanie, że turnusy traktowane są jak wakacje. Faktem odkrytym w czasie naszego pobytu były tzw. „fajfy” i wieczorki taneczne, popularnie zwane “dancingami”. To było dla mnie naprawdę szokujące, jak kuracjusze aktywnie i gromadnie uczestniczą w tego rodzaju rozrywkach. I bynajmniej nie jest to jakaś miejska legenda. Sprawdziliśmy osobiście.

Od dawna zastosowanie ma stare porzekadło: ,,W zdrowym ciele, zdrowy duch” . Teraz nie dziwi mnie frekwencja na wieczorkach i wybieranie turnusów dla odpoczynku nie tylko ciała, ale i ducha.

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. Sanatoria to dobre miejsce do oderwania się od codzienności i gonitwy w którą większość z nas jest uwikłana :)

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź