Liberty Island

3. maja 1945 roku amerykański bombowiec B-24 z 307-go dywizjonu U.S. Air Force, pilotowany przez porucznika Henry’ego H. Eldridge’a, leciał z bazy na wyspie Morotai, by zbombardować umocnione japońskie pozycje w Teluk Bone. Był to jeden z pierwszych lotów bojowych tego samolotu. Bombowiec był na tyle nowy, że nie zdążył nawet dorobić się własnego, oryginalnego “imienia”.
Był to zarazem jego ostatni lot…

W odległości około 1,5 godziny lotu od celu zapalił się jeden z silników. Według raportu powypadkowego, załoga postąpiła zgodnie z procedurą awaryjną, odcinając dopływ paliwa do silnika; a po zgaszeniu pożaru, próbując ponownie odpalić śmigło. Niestety, bezskutecznie…

Nawigator ocenił, że przy niedziałającym jednym silniku, z pewnością nie starczy paliwa na powrót. Ze względu na to, że archipelag Togeanów usiany jest niewielkimi, ale za to porośniętymi bujną dżunglą, niedostępnymi, wulkanicznymi wysepkami ze stromymi wzniesieniami, załoga nie chciała ewakuować się z bombowca po prostu skacząc na spadochronach. Podjęto więc decyzję o niebezpiecznym manewrze awaryjnego lądowania w zatoce Tomini, w okolicach Liberty Island. Radiooperotar poinformował bazę na Morotai o awarii oraz o tym, gdzie dokładnie planują wodować. Manewr się udał, a cała załoga, po zniszczeniu tajnych dokumentów, szczęśliwie ewakuowała się z tonącego bombowca na dwóch tratwach ratunkowych. Po trochę ponad półtorej godziny lotnicy zostali podjęci z morza przez ekipę ratunkową.

Dziś doskonale zachowany wrak tego bezimiennego B-24 leży w zatoce na około 20 metrach gębokości, mniej-więcej 200 metrów w lini prostej od brzegów Liberty Island i jest atrakcyjnym dive-site’em.
Zapraszam na film.

Sześć dni później, 9. maja, inny bombowiec B-24 tego samego, 307-go dywizjonu U.S. Air Force, wracający do bazy na Morotai po udanym zbombardowaniu wroga, został zestrzelony przez japońskie myśliwce nad Togeanami. Tym razem załoga została zmuszona, by użyć spadochronów do ewakuacji z ostrzelanego samolotu. Opuszczony, płonący “Woody Woodpecker” – bo tak zwał się ów bombowiec – wpadł do zatoki Tomini, a jego wrak do dziś czeka gdzieś w jej głębinach na odkrycie…

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź