Hammamowy niefart

Tunezja ewidentnie mnie nie lubi. Na ten przyklad, od jakiegoś czasu wybieram się do hammamu… i jakoś tam dotrzeć nie mogę. :(

Hammam to – ogólnie rzecz biorąc – łaźnia, zasadniczo tylko dla mężczyzn, choć i kobiety mają własne lub ewentualnie korzystają z hammamów w innych godzinach niż mężczyzni. Różne są rodzaje hammamów. Najbardziej jednak popularny w Północnej Afryce jest typ bliskowschodni, importowany do krajów Maghrebu przez Arabów.

Hammam to oczywiście miejsce, gdzie w ruch idą mydła, szampony i myjki, i gdzie mężczyźni szorują się nawzajem; miejsce, gdzie w saunie parowej można wypocić z organizmu wszelkie toksyny; miejsce, gdzie profesjonalny masaż pomaga rozluźnić mięśnie po całym dniu ciężkiej pracy (lub, jak w przypadku niżej podpisanego, intensywnego zwiedzania); miejsce, gdzie można odpocząć, będąc owiniętym w bawełniany ręcznik, przy herbacie i papierosie; a w szczególności miejsce, gdzie można spotkać znajomych i poznać tych, których jeszcze się nie zna – ogólnie, spędzić czas zacieśniając więzi społeczne. A wszystko to za od 1 do 3 dinarów, w zależności od wybranych opcji, dostępnych atrakcji i jakości – przekładanej zwykle na wiek – danego hammamu.

Wczoraj, po zwiedzeniu Sfax, miałem chytry plan, że wybiorę się na pożądny masaż i ostre szorowanie. Znalazłem już nawet odpowiednie miejsce, czynne bodajże do północy. Ale zaległem wieczorem na chwilę – ot, momencik, żeby tylko odpocząć – w łóżku i nagle zrobiło się dziś. Dziś w Kairouanie zaopatrzyłem się w specjalną hammamową myjkę w z wielbłądziej wełny. Do łaźni mam tyle, co zejść po schodach, wyjść nazewnątrz, przejść dziesięć kroków, wejść w bramę… No, i – dosłownie przed chwilą – tenże hammam zamknęli mi przed nosem. Normalnie jest czynny do 22:00, ale dzisiaj, w drodze wyjątku… “Pan przyjdzie jutro, tak po 17:00.” Co prawda nie tylko mnie, bo i jednego z localesów odprawiono z kwitkiem. Stwierdził, że w takim razie jedzie do innego hammamu i zaproponował – dobrym angielskim, co w tym kraju się nie zdarza – że ma samochód i mogę się z nim zabrać, jeśli chcę. Jakoś tak w pierwszym odruchu się nie skusiłem. Czego zacząłem żałować już sekundę po tym, jak mu odmówiłem. Pewnie pokazałby mi jakieś fajne miejsce. W ogóle czuję, że właśnie ominęła mnie Przygoda. :(

No, i tak właśnie wyglądają moje przejścia z tymi hammamami. Ale nie zniechęcam się i liczę, że do trzech razy sztuka! W Tunisie, już jutro, mam do wyboru trzy najstarsze łaźnie w kraju. A jak mówi arabskie przysłowie: “Są trzy rzeczy, które im starsze, tym lepsze: studnia, hammam i przyjaciel”.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź