How fast can the two of you get to Santa Cecilia?

To pytanie zadal w pewnym kultowym filmie Roberta Rodrigueza pewien zdesperowany El Mariachi. Nie wiadomo, jaka byla odpowiedz. Ale – jako, ze obaj odpowiadajacy z cala pewnoscia byli Meksykanami – nasz El Mariachi ze wszech miar slusznie by zrobil, do podanego czasu dodajac jakies 20%. Meksykanie nie spozniaja sie chyba tylko i wylacznie  na wlasny pogrzeb!

Nie, zebym mial z tym jakis problem, bo sam nie naleze do osob przesadnie punktualnych. Ale czasem cinco minutitos wydluza sie w nieskonczonosc. Do tego dochodzi fakt, ze odleglosci sa podawane w kilometrach, ale liczone chyba w milach morskich. :) I nagle przejazd z jednego miasta do drugiego (podobno pol godziny, podobno 20 kilometrow) zamienia sie w wyprawe na pol dnia (w rzeczywistosci trzy godziny, w rzeczywistosci kilometrow 50)!

Przyzwyczailem sie juz do takiego stanu rzeczy, podrozujac po Azji i specjalnie sie tym nie przejmuje. Jednak czasem bywa to poniekad wkurzajace. I – co gorsza – nasze plany po raz kolejny zostaly mocno zmodyfikowane. Nie bedzie mi tym razem dane dotrzec w ogole na wybrzeze Pacyfiku, nie wspominajac juz o Acapulco. Tak czy inaczej, jestesmy juz w San Cristobal de las Casas, milym, spokojnym miasteczku w Sierra Madre de Ciapas, polozonym na wysokosci ponad 2100 m n.p.m.. Dobra kawa, dobre jedzenie, sympatyczni ludzie dookola. Ogolny chillout, choc nasza wyprawa powoli dobiega swojej polowy.  A tyle jeszcze przed nami… zwlaszcza tych kilometrow do przebycia. Juz wkrotce Palenque i – po pozostalosciach po Olmekach, Zapotekach i Aztekach, polozonych wysoko w gorach na piaszczystych plaskowyzach – przyjdzie czas na zwiedzanie ruin Majow, zagubionych gleboko w dzunglach Jukatanu. Juz sie nie moge doczekac, zwazywszy na to, jakie wrazenie na mnie zrobilo Teotihuacan! :)

O ruinach tych trzech wczesniej wymienionych indianskich cywilizacji juz troche pisalem, Ewa chytrze knuje tez popelnic jakas notke na ten temat. Ale nie uprzedzajmy faktow. Z dobrze poinformowanych zrodel wiem, ze wczesniej bedzie zapowiadany juz przez nia konkurs, pierwszy z dwoch, jakie przygotowalismy.

Tak wiec badzcie z nami na biezaco! :)

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. Tak. Tomek byl mocno zaskoczony, kiedy autobus nocny, ktorym docieralismy do San Cristobal (godzine przyjazdu mial okreslona na 9:00 rano) w rzeczywistosci dotarl na 7:30. :) Skwitowal to haslem: “Pewnie jechalismy z gorki”.:)

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź