Wybrzeżem z Bombaju do Madrasu

Jak wspomniałem wczoraj, mój plan zaczyna się tak: lądujemy w Mumbaju. Ewa w poniedziałek idzie do pracy, ja zaczynam swoją samotną wyprawę przez południe Indii. Jesteście zainteresowani, jak konkretnie będzie wyglądać moja podróż?

Trasa rozplanowana jest na jakieś trzy, może cztery tygodnie. Na pierwszy ogień idzie stan Maharashtra, a konkretnie dwa miasta, Ellora i Ajanta. Główną atrakcją tych miast są buddyjskie i jaińskie jaskinie, z naskalnymi malunkami i kamiennymi rzeźbami.

Powyższe jaskinie to taki sidetrip, bo są one w głębi lądu, a moim planem jest przejechać południe wybrzeżem, z Mumbaju do Chennai*). Dlatego potem ruszam na Goa. To maleńki stan na zachodnim wybrzeżu, mekka turystów odwiedzających południe Indii. Miasto Arambol to hub, gdzie można zrobić bazę wypadową. A Vagator i Palolem to morze, plaże, imprezy z cyklu Full Moon Party, tanie drinki**) i mój ulubiony seafood, najlepszy w całych Indiach. Być może nawet jakiś nurek lub dwa mi się przytrafią? Chociaż podobno nie warto…

Kolejny stan na mojej drodze to Karnataka & Bengaluru. A tam: Hampi (trochę w głębi lądu) i Gokarna (na wybrzeżu). Zwiedzać w nich można głównie świątynie.

I wreszcie Kerala, a w niej na pewno plaże Kovalam i Varkali. Oprócz tego pewnie jakiś rejs łódką po rzekach. Ale tu akurat konkrety poznam w najbliższy wtorek, kiedy spotkam się na kawie z koleżakną Ewy, która w Kerali spędziła niedawno jakiś czas. :)

Przez stan Tamil Nandu do jego stolicy, Chennai, przejadę – ciągle wybrzeżem – w miarę szybko, lokalnym transportem, by samolotem polecieć na Andamany i Nikobary, do Port Blair. Stamtąd płynę promem na wyspę Havelock, gdzie ponurkuję przez tydzień.

Zakładam, że po Andamanach przeznaczony na ten wyjazd budżet mi się skończy. Więc albo poproszę Ewę, żeby dosłała mi jakąś kasę na konto podróżne, albo po prostu będę wracał samolotem z Chennai do Mumbaju, a stamtąd – do domu. Opcja pierwsza jest bardziej prawdopodobna. Wtedy przejadę sobie do Mumbaju lądem, już nie wybrzeżem, ale przez interior subkontynentu. A to będzie dodatkowy tydzień. Tak myślę.
Jednak fajnie mieć bilet otwarty na samolot i absolutnie nie przejmować się datami! :)

____
*) Kiedyś: Madras.
**) Na Goa mieszkają chrześcijanie, więc alkohol dostępny jest bez problemu. Jak głosi legenda, nie ma tu na niego takiej kosmicznej akcyzy, jaka obowiązuje na pozostałym obszarze Indii.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

Zostaw odpowiedź