Kolej na kolej :)

Jestem fanem jazdy pociągami. Dlatego też zdecydowaliśmy się na 8-godzinny, nocny przejazd ze stolicy do Yogyakarty zamiast na 1,5h lotu Air Asia czy inną Garudą. Przejazd zaskakująco komfortowy, zważywszy, że moje wyobrażenie o indonezyjskich kolejach było oparte na podróży po Indiach czy Tajlandii.

Pomijam absurdalnie niską cenę biletu w relacji do długości przejechanej trasy; pomijam klimatyzację (tej akurat mogłoby nie być, bo normalnie zmarzłem w tropikach). Co najbardziej mnie – przyzwyczajonego do standardu polskiego PKP i innych przewoźników Trzeciego Świata – zaskoczyło, to nieskazitelna czystość w wagonach. Czystość, o którą regularnie dbała dość rozbudowana załoga. W przeciwieństwie do polskich pociągów, tu nie widziałbym problemu, żeby w razie konieczności rozłożyć się ze spaniem na podłodze. Na szczęście było dostatecznie dużo miejsca na miękkich i czystych fotelach, aby całkiem wygodnie spędzić tę noc. Do tego stopnia, że po zalogowaniu się dwie godziny temu w hotelu na Sosrowijayan, w ogóle nie jestem śpiący ani zmęczony. *)
Stąd zresztą ten wpis, bo muszę się czymś zająć, zanim pójdziemy zwiedzać. :)

Prócz chłopaków z miotłami, mopami i workami na śmieci, co jakiś czas przechodził przez wagon “pan z WARS-u”. Zbierał zamówienia na kopi (kawę), nasi goreng (smażony ryż) czy inne proste, ale tubylcze danie. Do tego można było od niego wypożyczyć na drogę poduszkę i koc za symboliczną “złotówkę”. Dokładniej, za 4 000 rupii. (Moja pierwotnie uknuta spiskowa teoria, że specjalnie tak podkręcają klimatyzację, żeby potem zarabiać na wypożyczaniu kocy za niebotyczne ceny, legła w gruzach, kiedy przeliczyłem te rupie na naszą walutę.)

A wszystko powyższe zdarzyło się w najniższej klasie, tzw. ekonomi (są jeszcze dwie wyższe: biznis oraz exekutiv).

Aż szkoda, że to już koniec przygód z indonezyjskimi kolejami. Dalej na wschód Jawy, gdzie za dwa dni udajemy się z Yogyakarty, już nie ma torów. Pozostaną nam z transportu publicznego tylko autobusy. Którymi jazdy fanem nie jestem…

__
*) O dziwo, jetlag zresztą też już zwalczyłem. A zwykle cierpię na chroniczne niewyspanie nawet przez tydzień przy zmianie stref z Zachodu na Wschód. :)

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź