“Minuman” to po indonezyjsku: “pić”

Nie chciałabym tu napisać książki kucharskiej, bo aż tak na temacie się nie znam, ale postanowiłam opisać kilka dań i napojów, w których szczególnie zasmakowaliśmy na tych długaśnych wakacjach. Dziś o napojach, za jakiś czas o jedzonku.

Napoje w klimacie równikowym były najczęściej spożywane. Butelka wody była elementem nieodłącznym każdego dnia. W klimacie równikowym ciężko jest ugasić pragnienie, bo wciąż ma się wrażenie, jakby się było w środku nagrzanego piekarnika. Picie pomaga zmniejszyć to wrażenie. A picia wokół pełno, szczególnie świeżych soków na straganach. Ale po kolei!

Napoje na zimno

Oczywiście hitem, dostępnym na każdym rogu ulicy, jest sok ze świeżych owoców. To, z jakich jest owoców, zależy od sezonu. My trafiliśmy na sezon: ananasa, papayi, jak i avocado. Sok z avocado to nasze odkrycie, bo tutaj po raz pierwszy spotkaliśmy się z tym wynalazkiem. Otóż miksuje się go z lodem lub bez i podaje z odrobiną płynnej czekolady! Tak, tak! W zasadzie ta czekolada jest rozlana delikatnie na bokach szklanki lub kubka, w których dostajemy sok, ale nadaje swoisty smak temu cudowi. Pychota i orzeźwienie, jeśli podane jest z lodem!

Napoje na gorąco

Wiadomo, Indonezja to króluje kawa i herbata w różnych wydaniach.
Kawy nie dostaniecie z mlekiem. Jak mówi indonezyjskie powiedzenie: “Jeśli chcesz kawę z mlekiem – kup sobie krowę”. Kopi susu, bo tak nazywa się kawa z mlekiem, to najczęściej produkt instant 3 lub 5 w jednym. Najpopularniejsza jest kawa czarna, słodzona. Zresztą w kraju, który kawy eksportuje sporo, ciężko jej nie spróbować i nie pić. Generalnie nie jest ona mocna, więc nie miałam problemu z jej piciem. Przygotowywana może być na wiele sposobów. Moją ulubioną jest tzw. kopi tetes. To kawa, której sekret polega na sposobie parzenia i podania. W niewielkim naczynku zalewa się łyżeczkę, dwie prawdziwej kawy. Naczynko ma w dolnej części siteczko, zatem kawa powoli sączy się do szklanki, na której dnie jest odrobina skondensowanego mleka. Tak przygotowaną kombinację najlepiej wymieszać i wlać do większej szklanki pełnej lodu. Można też wypić ją na ciepło. Zamawiając tego typu kawę, zawsze dostaniemy do niej dodatkową szklankę z lodem. Ja ciepłej nie próbowałam, ale zrobię to w domu jesiennym wieczorem. Póki co, mam świetny pomysł na kawę do śniadania. :)
Jeśli chodzi o kawę, to muszę wspomnieć, że w trakcie wycieczki na Kawah Ijen mieliśmy nocleg w rejonie, w którym są plantacje kawy: robusta i arabica. Dodatkowo produkuje się tam słynną kopi luwak. Jeśli oglądaliście “The Bucket List”, to tam można było o tym rodzaju kawy usłyszeć. Jej ziarenka są połykane przez cywety, zwierzęta z rodziny kotowatych, następnie soki trawienne tych zwierząt działają cuda na to ziarenko, a ostatnim etapem tego procesu jest zebranie nasionek wydalonych przez zwierzęta. Czyli kopi luwak to kawa de facto pochodząca z odchodów cywet. :)

Jeśli chodzi o herbatę, to też mamy swoją ulubioną. Popularna jest zwykła czarna herbata z aromatem jaśminowym. I właśnie ta bardzo nam posmakowała. A muszę przyznać, że do tej pory nie przepadałam za tym smakiem. Do dziś mam opakowanie zielonej herbaty z jaśminowym aromatem przywiezionej z Londynu w czasie studiów! Tutaj ten jaśmin szczególnie przypadł mi do gustu. Herbatę taką można dostać z lodem (es teh) lub na ciepło (teh poci). Ten drugi rodzaj, na ciepło, podawany jest w czajniczku, a w szklance dostajemy zbryloną kostkę cukru. Kiedy wlewamy herbatę, kostka ta delikatnie się rozpuszcza, ale jest na tyle duża, że wystarcza na cała porcję z dzbanuszka. :)

Zamawianie napojów jest dość proste w restauracjach czy warungach, bo najczęściej są tam menu, w których wszystko jest opisane po angielsku. Jedyną zasadą, jeśli chcemy pić coś zimnego, z lodem, jest zapamiętanie, że należy zamówić nie: jus czyli sok, ale es czyli sok z lodem.
Czyli:
jus nanas to będzie po prostu czysty sok z ananasa;
es nanas to będzie powyższy sok z lodem.

Poza tym Tomek odnalazł w Indonezji swój ulubiony, tajski dopalacz: M150, czyli taki dalekowschodni Red Bull. ;) Ja z kolei, poza moją ulubioną papayą, litrami pijałam zieloną herbatę z miodem.

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź