Meczety – muzułmańskie kościoły?

Kiedyś wydawało mi się, że święte miejsca modlitwy dla większości wyznawców danej religii wyglądają podobnie. Wtedy znałam tylko kościół katolicki i cerkiew. Teraz wiem, że jest inaczej. Inne religie czy filozofie życia, zdecydowanie mnie interesują. Różne z różnych powodów.

Ciekawi mnie brak świętych w islamie (na kształt tych katolickich) oraz brak procesów kanonizacyjnych w hinduizmie. Interesujące są różne zwyczaje, sposoby okazywania pobożności, sposoby spędzania świętego czasu skupienia oraz modlitwy. Do dziś marzy mi się uczestnictwo w obrzędach zaślubin w hinduizmie oraz w islamie. Jednak już jakiś czas temu w sposób szczególny zaciekawił mnie meczet – jako miejsce modlitwy oraz jako budowla.

Tak na boku dodam, że w Kuala Lumpur godne polecenia jest Muzeum Sztuk Islamskich, to właśnie tam pierwszy raz tak dokładnie poznałam historię architektury islamu oraz rodzaje meczetów i innych świątyń muzułmańskich.

Wracając jednak do tematu: meczet to coś  zupełnie innego niż kościół katolicki. Meczet to właściwie filozofia życia i osobliwy sposób spędzania czasu. Wierni przychodzą w to miejsce, żeby się spotkać, pograć w piłkę (głównie dzieci), poczytać gazetę, porozmawiać z przyjaciółmi, spędzić czas w rodzinnym gronie. Oczywiście można się również modlić, bo i do tej czynności przygotowane są specjalne miejsca. Najczęściej wydzielone: osobne pomieszczenie dla kobiet i mężczyzn. Na dziedzińcach zazwyczaj kwitnie życie towarzyskie.
W każdym z takich świętych miejsca, staraliśmy się usiąść i choć przez chwile poobserwować otoczenie, wtopić się w klimat miejsca. I choć najmagiczniejszym, jak dla mnie, momentem jest czas kiedy muezzin zwołuje wiernych na modlitwę, to w tym spędzaniu czasu już po zwoływaniu, jest też coś uspokajająco świętego właśnie. Taki święty spokój?

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

Zostaw odpowiedź