W arabskiej rzeczywistosci

Bliski Wschod obfituje w wynalazki niepojete dla przecietnego Europejczyka. Niektore sa, wbrew pozorom, calkiem ciekawe. Inne – mocno absurdalne. Trzeba do nich po prostu przywyknac.


Arabowie potrafia zrobic sobie rozrywke niemal z niczego. Na ulicach miast i na pustyni wsrod Beduinow kroluja gry planszowe. Pionkami sa kamienie, plansza – kilka linii wyrysowanych na piasku. Zamiast kostek uzywaja przelamanych patykow. Ale graja. Nie zawsze jestem w stanie rozszyfrowac reguly, ale zadna z gier nie przypomina niczego, co poznalem do tej pory.

Zeby jednak przezyc (doslownie) na ulicach tych miast, musisz wtopic sie (doslownie) w lawice przechodniow. Samemu – czy we dwojke – nie masz najmiejszych szans. Potraci Cie autobus, zaraz potem przejedzie po Tobie taksowka, zakladam tez, ze nawet rowerzysta uzna Cie za latwy cel. To pewnie tez taka arabska gra uliczna. W kazdym razie w tlumie bezpieczniej. Jest wieksza szansa na to, ze autobus walnie w kogos innego.

Skoro juz przy rozrywkach jestesmy, to mam sensacyhna informacje. To nie Japonczycy wymyslili ninje. To zdecydowanie arabski wynalazek. Caly czas – zwlaszcza w Syrii – wpadamy na postacie w czerni, ktorym widac tylko oczy. Ewa twierdzi, ze to ortodoksyjne muzulmanki w tradycyjnych strojach, ale ja wiem lepiej. :P

Swoja droga, maja chlopaki leb do interesow. Zobaczylismy dzis cos, co z braku lepszego okreslenia mozna nazwac “herbata na telefon”. W malutkim sklepiku Kurdow jest “centrum dowodzeniw”. Jeden gotuje herbate, drugi odbiera telefony, a mlody chlopak biega ze szklankami po calej dzielnicy al-Jdeida. Wszystko za jakies 15 funtow, czyli rownowartosc okolo zlotowki.

Uwielbienie dla liderow polityczych niema granic. Zwlaszcza w Jordanii, choc i w Syrii wieszaja gdzieniegdzie swojego prezydenta. Jordanski krol jest wszedzie. Nie tylko w urzedach. W domach prywatnych sa makatki z jego podobizna! Nie ma ulicy bez jego plakatu. Wystepuje jako arabski szejka w kefiji i jellabie czy jak biznesmen w garniturze; w otoczeniu rodziny czy swoich ministrow. Wystepuje we wszystkich rodzajach mundorow: w mundurze ichnich Air Force na tle helikopterow, w mundurze piechoty, w mundurze marynarrki wojennej, w mundurze policyjnym… Nie widzialem go chyba tylko w stroju Batmana. Ale zakladam, ze po prostu za slabo szukalem.

A na koniec cztery scenki rodzajowe z cyklu “Przeblyski geniuszu”:

Moczymy sie w Morzu Martwym, bo plywaniem sie tego nie da nazwac. Zasolenie: roztwor 30%! Sol jest wszedzie. Pierwszy raz widzialem plaze z soli, zamiast z piasku. Wchodzisz do takiej “wody” i dowiadujesz sie o ranach, o ktorych istnienia do tej pory nawet nie miales pojecia. Ogolnie – masakra!
Tomek:
Tu sie po prostu nie da utopic.
Ewa: Challenge accepted!

Na Bliskim Wschodzie wszyscy pala. Normalnie jak lokomotywy. Przy okazji wszyscy sa spokojni, weseli, nigdzie sie nie spiesza (five minutes, mister). Kupujemy na souq‘u pomarancze. Akurat ten obslugujacy nas sprzedawca wszystko robi nadspodziewanie szybko: wazy towar, wydaje pieniadze. Jestestmy w szoku.
Ewa: On cos taki nerwowy byl.
Tomek: Pewnie rzuca palenie.

Spacerujemy po Aleppo, prawdopodobnie drugim najwiekszym miescie w Syrii po Damaszku. Nagle na naszej drodze pojawia sie maly, bialy… kogut. Spaceruje po chodniku, wlazi pod zaparkowane samochody. Idziemy za nim; ot, z czystej ciekawosci. Ostatecznie kogut podaza w tym samym kierunku, co my.
Ewa: Ciekawe, czyj jest ten kogut.
W tym momencie ze sklepu wychodzi jakis starszy Arab, zaczyna cos mowic do “naszego” koguta i zagania go do siebie.
Tomek:
No, teraz to juz jego.
Napisze tak: drobiu na Bliskim Wschodzie je sie – wbrew pozorom – calkiem sporo. :)

Chodzimy sobie po souq‘u. Ewa oglada rozne wymyslne fragmenty bielizny dla kobiet. Ja nudze sie jak mops i chce isc dalej, zwiedzac kolejne ruiny albo chocby zjesc nastepnego falafla.
Ewa: No, co? Jestem zainteresowana zyciem seksualnym muslimow.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

3 komentarze

  1. Ewa, pamiętasz jak Ci mówiłam, że czytałam kiedyś, pisząc magisterkę, o mieście na Bliskim Wschodzie, gdzie różne kultury żyją przemieszane? Nie mogłam sobie przypomnieć co to było, teraz już wiem – chodziło o Aleppo. Wiem, że taka sytuacja nie jest zbyt szczególna dla Bliskiego Wschodu, ale już to, że miasto to jest ponoć sztandarowym przykładem sukcesu ruchu ekumenicznego – nie pamiętam ile tam jest wyznań, ale na pewno działa tam rada ekumeniczna zbierająca się co tydzień, jest, moim zdaniem, czymś wyjątkowym.

    Napisz odpowiedź
  2. Napisalabym cos apropos ostatniego tekstu Ewy, ale… nie napisze ;) Juz Ty wiesz o czym pomyslalam ;)

    Napisz odpowiedź
  3. Domi, kumam i sie usmiecham szeroko.:)
    Sylvik, jasne, ze pamietam. Ciesze sie, ze swoimi podrozami moge Ci pomoc odnowic te poklady wiedzy, ktore pochowalas do swoich szufladek. Dobrze, ze od czasu do czasu je odswiezasz.:)
    Odnosnie mojej ciekawosci plynie ona z jednego faktu: tutejsze kobiety sa pozakrywane od stop do glow. I teraz wyobrazcie sobe taka scenke: targ, kram z bielizna, koszulkami i innymi takimi fatalaszkami i stoja dwie panie, ktorych czadory zakrywaja nawet oczy i sobie tak sznukca.:)* To i sie zaczynam zastanawiac co i jak. Nie zebym komukolwiek chciala wchodzic do alkowy. Skadze! Sie zastanawiam. Troche obserwacji poczynilam oraz doczytalam tu i tam, ale o tym pewnie kiedy indziej i dluzej.

    *Sznukcic – wedlug slownika Tomka: przewracac, grzebac, przekopywac,etc.

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź