Kuala Lumpur: między Katmandu a Singapurem
Jeśli chodzi o dalekowschodnie stolice, to mam porównanie z Katmandu, Bangkokiem, New Delhi i Singapurem. KL wypada może bez rewelacji i rewolucji, ale ogólnie i tak całkiem nieźle na tle ogólnoświatowym. Jest na przykład oczko wyżej przed Singapurem, a egzotyką na głowę bije takie Mexico City czy inny Amman. Choć może to ja jestem jakiś bezkrytyczny w stosunku do wschodnioazjatyckich stolic? W każdej z nich mógłbym z powodzeniem i przyjemnością mieszkać. Ale KL ma swój potężny atut: otóż żadne z wyżej wymienionych miast nie ma Petronas Towers!
Jak każda dalekowschodnia stolica, KL to niesamowita mieszanka kultur, narodów, stylów, smaków i zapachów. Jest łatwe do zwiedzania. Jest sympatyczne, głośne i kolorowe. Ma genialne Muzeum Sztuki Islamskiej przy Jalan Lembah. Ot, taki muzułmański Luwr. Można w nim spędzić cały dzień, i jeszcze będzie mało. Zwłaszcza, że ma wyjątkowo sprawną klimatyzację.
Aha! I można tu spotkać tapira!
Tak na ulicy, o!
…
Nie, no, poważnie!
…
…
…
A Ewa to mi nie uwierzyła nawet, kiedy pokazałem jej zdjęcia… :(
A’propos zdjęć: miłego oglądania!