Sushi, “waterfails” i most na rzece Kwai

Kanchanaburi. Dojechaliśmy z Bangkoku popołudniu i spędziliśmy tam noc z 12. na 13. kwietnia 2009. Bardzo ważna data dla ludzkości! :)


Wieczorem wybraliśmy się na tajski night market, gdzie Ewka po raz pierwszy w życiu – za moją namową i po niejakim wahaniu (ale że surowa ryba???) – zjadła ogromną porcję sushi. Od tamtej pory jest prawie taką fanką sushi, jak ja.

Potem, w środku nocy, zobaczyliśmy ten słynny most na rzece Kwai, który w czasie drugiej wojny światowej budowali alianccy jeńcy pod czujnym okiem Japończyków okupujących Indochiny. Przespaliśmy się domku na tratwie, a cały następny dzień spędziliśmy w Erawan National Park, gdzie można podziwiać niesamowite wodospady. Aha, normalnie wodospady określa się po angielsku waterfalls; ale wg Tajów powinno to jednak być waterfails. Cóż, oni zawsze wszystko wiedzą najlepiej.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

6 komentarzy

  1. Właśnie sushi! Ja chce na sushi!
    A poza tym dodam tylko od siebie, że most na rzece Kwai jest baaaardzo daleko od night marketu. Liczyłam, ze bedzie to całkiem miły, wieczorny, żeby nie napisac romantyczny, spacer. Mily to był, ale po jakimś czasie, kiedy mostu ani widu, ani słychu, zaczęłam sie niecierpliwić.:) A wodospady w Erawan to miejsce do odwiedzenia z typu ” a must”. Wprawdzie termin w jakim my to zrobilismy, tajski Nowy Rok, nie byl najlepszy, bo przyjechali tam chyba wszyscy z Bangkoku i okolic na sieste niedzielna przy szumach wody. Przekonalam sie jednak, ze Tajowie nie lubia wchodzic do gory na wzgórza, zatem wyższe partie wodne pozostały mniej zatloczone.

    Napisz odpowiedź
  2. No, to co Cię powstrzymuje, żeby zamówić dwa zestawy w “Haiku”? :)

    Dorzucę sprostowanie: sjesta była poniedziałkowa, bo akurat Songkran wypadł w 2009 w poniedziałek, 13. kwietnia. Notabene, Lany Poniedziałek. ;)

    I to nie to, że Tajowie nie lubią chodzić do góry. Po prostu powyżej któregoś tam stopnia wodospadów nie wolno było wnosić jedzenia. A Tajowie bardziej od chodzenia lubią permanentnie jeść. Ja nie wiem, jak te Tajki trzymają taaaaaką linię. :D

    Napisz odpowiedź
  3. Pracuje nad tym sushi.:P
    Odnosnie sprostowania, to racja, ta sjesta była poniedziałkowa, głownie dlatego, że Songkran trwa od 13-15 kwietnia. Z tym jedzeniem to rzeczywiście, to był zasadniczy powód.
    Ale że te 30 Tajek? :>
    To ci sie chyba na oczy rzuciło w tych wodospadowych oparach.:P

    Napisz odpowiedź
  4. No, co? To był przecież “Dzień 30 Tajek dla Tomka”! I zasadniczo wybrałaś mi ze 25 takich, które od biedy mogłyby być. Nie wiem, o jakich oparach mówisz, bo odrzuciłem wszystkie powyżej 30tki (tak na oko); ciężarne; dzieciate; nie-ciężarne, ale o obwodzie w pasie powyżej 70 cm (tak na oko); bez zęba na przedzie. A w sumie z pięć max było takich. :D

    Napisz odpowiedź
  5. No widzisz z tych Tajek zrobiło się raptem pięć. :) Ale basta, bo ktos pomysli, że ne lubie Tajek,a przeciez one tez robia pysznego phat thai’a.

    Napisz odpowiedź
  6. Oj, pięć to zostało odrzucony przez Najwyższą Komisję Oceniającą W Jednej Osobie. :)
    I tak, phat thaia też. Choć nie wiem, czy akurat te z Patongu.

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź