Półmetek

Do Wietnamu wybieraliśmy się już od ośmiu lat (!), ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Raz było to embargo na loty, później inne, bardziej pociągające destynacje. Wreszcie w tym roku, w ostatniej chwili, backackerski Wietnam wygrał z typowo nurkowym wyjazdem do Belize. I właśnie mija połowa świąteczno-noworocznego, prawie trzytygodniowego urlopu. Najwyższy czas na podsumowanie.

Jak to bywa z końcówką roku, zawsze dużo się dzieje. I dlatego tego wyjazdu po prostu nie zdążyliśmy przemyśleć. Ba! Przewodnik czytałem w samolocie. Stąd nasz Wietnam jest praktycznie nieplanowany, żywiołowy. Mieliśmy w głowie tylko kilka atrakcji, które konicznie chcemy zobaczyć, bilety lotnicze do Hanoi i z Sajgonu. A reszta? Wykombinujemy na miejscu. Spontanicznie.

Wiadomo jednak powszechnie, że najlepiej udają się te spontaniczne wyprawy, które są szczegółowo zaplanowane. Na szczęscie Wietnam okazuje się być zaskakująco przyjazny dla turystów i łatwy w podróżowaniu. Co nie znaczy, że zupełnie bezproblemowy. I o problemach właśnie, wynikających głównej mierze wynikających z braku lub z niewłaściwego prztgotowania, chciałbym napisać.

Pogoda
Wiadomo, z pogodą nie wygrasz. Ale warto pomóc szczęściu. I tak już wiemy, że zwiedzanie północy zimą, gdzie dominują góry, to nienajlepszy pomysł. Pola ryżowe leżą odłogiem, górskie szczyty skryte są przez większość dnia w chmurach, a temperatury spadają do zabójczych 13*C. Dobra strona? Niewielu turystów na szlakach. Co za tym idzie, jeszcze niższe ceny w tym i tak zaskakująco tanim kraju. Jednak wyjazd tutaj między czerwcem a sierpniem jest stanowczo lepszym terminem, niż grudzień.

Transport
Pomiędzy większością dużych miast kursują pociągi. Najlepiej wykupić kuszetkę i podróżować przez noc. Opcja komfortowa, choć trochę kosztuje. Sleeperbusy są tańsze, i – jak nazwa wskazuje – również można nimi jechać przez noc. Ale zapomnijcie o śnie. Są dużo mniej komfortowe od pociągów, bo przystosowane raczej do niskich z założenia Azjatów. Zatrzymują się często, a lecąca na okrągło w nich muzyka to wietnamska wersja Zenka Martyniuka.

Najlepszy lokalny transport, nawet pomiędzy miastami, to jednak Grab, azjatycki odpowiednik Ubera, gdzie można zamówić nie tylko auto, ale i skuter z kierowcą. Tańszy niż standardowa taksówka, bardziej komfortowy niż bus. A na dłuższe dystanse czasem warto skorzystać z wycieczki, która, oprócz przejazdu z punktu A do punktu B, zawiera postój w najciekawszych miejscach na danej trasie.

Jedzenie
Wietnam warto odwiedzić dla samego jedzenia. Co prawda nadal nie znaleźliśmy “kurczaka po wietnamsku”. Ale też nie jestem tym specjalnie zaskoczony od czasu, kiedy w Budapeszcie nie udało mi się znaleźć “placków ziemniaczanych po węgiersku”. :) Jedzeniu poświęcę osobny wpis. Tu tylko nadmienię, że jest dobrze, bardzo dobrze. I dość tanio, nawet jak na Azję.
Jeśli jedzenie, to i picie. Otóż piwo mają tu wszędzie! Najpopularniejsze i najtańsze, bia hoi, kupowane na ulicy prosto z kegi, to zazwyczaj lokalny lager, zazwyczaj bez nazwy lub nazywany od miasta, w którym jest produkowany. Po jakieś 0.80 PLN (tak, słownie: osiemdziesiąt groszy) za 300 ml kubek zimnego napoju bogów. Oczywiście, w pubach, których w miastach jest mnóstwo, cena piwa sięga nawet zawrotnych 4 złotych! 

Spanie
Kiedy nie jedziesz pociągiem z kuszetką lub sleeperbusem, musisz znaleźć hotel. Oczywiście, najlepiej działa polecenie od innego turysty, ale portale typu Booking i Agoda też się sprawdzają. Ważna sprawa! Nawet prosty homestay w górach na trekkingu zapewnia codziennie świeże ręcznik i szczoteczki z pastą do zębów, że o mydle i szamponie nie wspomnę. Chyba jeszcze nie użyłem własnego ręcznika. Szczoteczki i pasty używam, bo skoro już je zabrałem i dźwigam… Tak czy inaczej, bez problemu można tu podróżować bez przyborów toaletowych.

Jeśli chcielibyście zorganizować sobie po raz pierwszy w życiu wyjazd backpackerski, na własną rękę, jest to chyba najlepszy kraj, jaki sobie wyobrażam. Tylko przeczytajcie ten przewodnik trochę wcześniej, niż w samolocie… Ale jeśli nadal wydaje się Wam to zbyt skomplikowanym przedsięwzięciem, to oczywiście możecie po prostu wybrać się na wycieczkę do Wietnamu z Itaką.

Tak czy inaczej, nie pożałujecie, decydując się na odwiedzenie tego zaskakująco różnorodnego, azjatyckiego kraju.

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

2 komentarze

  1. Ja lubię wyprawy bez zbytniego przygotowania, ten moment zaskoczenia dobrze mi robi xd Wietnam ciekawi mnie od zawsze, mam nadzieje, że kiedyś się uda!

    Napisz odpowiedź
  2. Mogę tylko potwierdzić, Wietnam werto odwodzić o każdej porze roku. Tanio, przyjaźnie i mega luzacko.

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź