Jerozolima podzielona?

Do Izraela przylecieliśmy w szabat co znaczyło tyle, że żadne środki komunikacji miejskiej nie kursowały. Taksówka, która nam została, kosztowała w zasadzie tyle, co minibus do Jerozolimy. Decyzja była zatem prosta: Tel Aviv zostawiamy na koniec, teraz jedziemy do Jerozolimy.



W  świętym mieście, jakim nazywana jest Jerozolima sporo się zaczęło w sensie religijno-historycznym. Jest to miejsce, gdzie współistnieją: judaizm, chrześcijaństwo i islam. To tutaj znajduje się Ściana Płaczu, czyli pozostałość świątyni, pod którą modlą się Żydzi. To tutaj właśnie, tuż obok, jest Świątynia na Skale, czyli muzułmańskie święte miejsce. To tutaj w końcu jest kościół pod wezwaniem Grobu Pańskiego. Miasta nie da się podzielić na 3 części, ale podział ten jest zauważalny bystrym okiem – wystarczy pospacerować wzdłuż i wszerz po każdej dzielnicy i obserwować.  Z jednej części miasta, tej muzułmańskiej, do drugiej, żydowskiej, czy trzeciej, chrześcijańskiej, przechodzi się wręcz niezauważalnie. W czasie obserwacji ta kolebka trzech religii wydaje się miejscem dobitnie pokazującym konflikt, jaki jest wciąż żywy na tych terenach.

A skąd mój wniosek, ze konflikt jest widoczny? Wystarczy się obejrzeć, bo nawet nie ma potrzeby być wnikliwym obserwatorem. Swoją uwagę zwracają (i wprowadzają niejaki niepokój) wszędzie obecni żołnierze, którzy w czasie służby nie rozstają się z karabinami. Są dosłownie wszędzie. Nie pojedynczo, ale grupowo udający się do swoich jednostek, domów czy na przydzieloną placówkę. Po tygodniu można do tego przywyknąć, ale na początku miałam mieszane uczucia.

Wiem, że spotęgowanie obecności tych młodych ludzi na ulicach to dowód tego, że tam wszyscy muszą odbyć służbę wojskową i to dwu-, trzyletnią. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, na równi chodzą z bronią przewieszoną na plecach lub w kaburze przy pasie. I ten permanentny widok kogoś z bronią obok mnie, tenże niepokój budził. Tam nie da się zapomnieć, że konflikt wewnętrzny trwa. Poza tym obserwacja różnych zachowań na targu, spotkania z różnymi osobami, wysłuchiwanie historii, jak to nie jest tam wcale tak kolorowo i różnorako, jak nam się wydaje…

Czy rozwiązanie konfliktu jest bliskie? Nie wie nikt. I nikt tego nie chce obiecać.  Czy w sklepach przestaniemy widywać koszulki z ironicznym napisem: Peace in Israel  – Mission Impossible? Ciężko powiedzieć. Ciężko szukać racji po którejś stronie. Zdawkowe sytuacje, jakie zaobserwowaliśmy choćby wśród młodych ludzi z bronią, pozwalają sądzić, że mają oni już dość tych sporów i walki, chcą spokoju i ciszy. Taki wniosek można wysnuć zwracając uwagę na sposób, w jaki noszą broń. Nie traktują jej jako strasznego narzędzia rozwiązywania wielu konfliktów, ale raczej jako element garderoby, który czasem zwyczajnie przeszkadza. Dla mnie u niektórych osób, wręcz “pałętała się” wkoło, przeszkadzając.

Do Izraela jechałam z nastawieniem dość ciężkim, jeśli o takim mogę mówić. Destynacja trochę z przymusu, bo Wietnam nie wypalił.  Znów Bliski Wschód, a zarzekałam się, że  w najbliższej przyszłości moja noga tam nie postanie. Wróciłam z jeszcze bardziej mieszanymi odczuciami i sprzecznymi wnioskami z obserwacjami ludzi czy nawet atmosfery tam panującej. Pewnie uleży się to wszystko myślach, przetrawię i uznam, że to miejsce jednak warte było odwiedzin. A może stwierdzę, że Bliski Wschód lepiej poznawać od Wschodu?
Dziś nie potrafię przyznać, że warto tam pojechać. Nie potrafię też uargumentować zachęty.

I wciąż po tej wizycie zastanawiam się, czy to dobrze dla Jerozolimy, że ma taką mieszankę kulturową i religijną. Czy jednak ta mieszanka jest zbyt wybuchowa.

Ot, tak przewrotnie ten kraj na mnie podziałał.

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

2 komentarze

  1. Dziękuję za wspaniała informację z podróży,Pani Ewo super fotki pozdrawiam

    Napisz odpowiedź
  2. Witam! Miło mi, że podobają się i tekst i zdjęcia. Pozdrawiam!

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź