“Makan” to po indonezyjsku: “jeść”

Kiedy wylądowaliśmy w Dżakarcie i jechaliśmy do hotelu miałam wrażenie, że jestem w Malezji. Kraje te mają wiele podobieństw, a najwięcej z nich odnalazłam w jedzeniu.

Odwiedzając każdy kraj, staramy się zawsze popróbować jak najwięcej tzw. lokalnych specjalności. Zdecydowanym mottem wyjazdowym jest dla nas sparafrazowane: “Jem, więc jestem!”. Nie tylko takie, ale tak w 35% to. :) Dlatego też omijamy szerokim łukiem miejsca, gdzie serwowane jest western food (pizza, spaghetti i continental breakfast). Ba, oburzyliśmy tym podejściem jednego kelnera w Yogyakacie. Szukaliśmy lokalnej jadłodajni i kiedy ten podbiegł do nas, by zaproponować właśnie pizzę i makaron, skwitowaliśmy go tekstem: “Ale my szukamy lokalnej kuchni”. Spojrzał na nas jak na dziwaków. Ja bym się cieszyła, że ktoś chce kuchni mojego kraju spróbować, a nie zapychać się pizzą, którą dostać można wszędzie, ale rozumiem jego oburzenie: chciał sprzedać.

Sami zatem widzicie, że tak samo, jak w innych krajach, było i w Indonezji. Z małą różnicą, że tutaj nazwa większości dań kojarzyła się nam z malezyjską kuchnią, którą znaliśmy nie tylko z nazwy. Jednak każde z tych nowych dla nas dań przygotowane było w specyficzny, tutejszy sposób, z dodatkami i przyprawami charakterystycznymi dla danego regionu, wyspy i sezonu.

Pory posiłków w Indonezji są trzy: śniadanie, lunch i kolacja.
Przewodnik w Bajawie wspominał, że największym i najpełniejszym z tych posiłków jest lunch. Ja zauważyłam, że właśnie późne popołudnie i wieczór to pory, kiedy na ulicach robi się gęściej i rozkładają się różne miejsca, w których można zjeść. Są stalle ze słodyczami, które pojawiają się po południu, albo nawet wieczorem. I nie dziwi mnie to, bo w ciągu dnia cała słodycz tychże pewnie topiłaby się w promieniach słońca i wilgotności. Są warungi z lokalnym jedzeniem, takie nasze bary mleczne. Są też lesehmany, które też serwują jedzenie, ale są już grupowymi jadłodajniami i siedzimy w nich po turecku, przy niskim stole.

Czego nie zauważyłam?
Otóż posiłki te różni wyłącznie pora dnia, bo to, co się w ich czasie je, wcale nie jest tak sztywno podzielone, jak u nas. Chodzi mi o podział typu: na śniadanie jajecznica/muesli, na obiad zupa i drugie danie, a na kolację – kanapki. Na każdej praktycznie wyspie takie gado-gado, moją ulubioną potrawę z wodnym szpinakiem, kiełkami, jajkiem oraz sosem arachidowym, mogłam jeść i na śniadanie, i na kolację i na obiad. Z tym, że dla nas obiad przesuwał się na porę mniej słoneczną, bo upał i skwar nie służyły objadaniu się, były to bardziej obiadokolacje. Wieczorem, kiedy robiło się chłodniej i słońce nie świeciło już tak mocno, przyjemniej było zjeść. Nie zauważyłam też, żeby mieszkańcy poszczególnych wysp rozdzielali różne potrawy na różne posiłki. Oczywiście, w hostelach czy hotelach, na śniadanie dostaniemy mniejsze porcje i raczej coś w stylu tosta albo jajecznicy, albo… czegoś w tym stylu, bo jest to dostosowane do całego grona turystycznego. Nie znaczy to jednak, że na ulicy albo w jakiejś miejscowej jadłodajni, nie możemy zjeść sobie tego, na co mam ochotę. :)

Podstawą kuchni i w zasadzie większości dań są ryż albo makaron. A jeśli danie jest wyłącznie mięsne lub warzywne, to zawsze można dostać do niego osobno zamówiony ryż, całą kopę ryżu. Albo taki, jaki mieliśmy okazję spróbować w Mataram: zawinięty w suche liście bananowca, dodawany do sate ayam ze straganu.

To samo danie może się trochę różnić w zależności od wyspy, na której je spożywamy. Na przykład sate ayam, czyli szaszłyki z kurczaka, na Jawie podawane są na szpikulcu z bambusa, na Lomboku podobnie, z dodatkowym ryżem zawiniętym w liście bananowca, ale na Bali jako szpikulca używało się zdewniałej trawy cytrynowej, kurczak był zmielony i nazywało się to już sate lilit.

Jeśli chodzi o umiejętność zamawiania i opanowania nazw dań, wygląda to dokładnie tak, jak napisał już kiedyś Tomek. Wystarczy nauczyć się kilku podstawowych słówek, a dania, o których będziemy czytać w karcie same ułożą się w całość. Bo o Bahasa Indonesia trzeba wiedzieć, że język ten jest dość prosty do zapamiętania, a brak odmiany przez przypadki czy rodzaje pozwala właśnie na takie luźne łączenie ze sobą słów, które dają nam konkretne danie: ayam goreng, czy nasi campur.

Przykładowy słowniczek :
ayam – kurczak
udang – krewetka
cumi – kalmar
ikan – ryba
nasi – ryż
goreng – smażony
bakar – grillowany
es – zimny
panas – gorący
bami – makaron
mie – kluski
warung – jadłodajnia
sate – szaszłyki
harga – cena
campur – mieszany
babi – wieprzowina
buah – owoc

Ciężko dania opisać słowami, łatwiej je pokazać, co zatem czynię poniżej. :)

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. Bardzo fajnie napisany blog. Opisane pyszności na sama myśl ślinka cieknie. Pozdrawiam

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź