Rzymianie w Tunezji

Spoglądam na plan naszego wyjazdu do Tunezji i w zasadzie sporo się zgadza. Miejsca, ilość zrealizowanych punktów wycieczki, kierunek i tak dalej. Kilka punktów po drodze opuściliśmy, z różnych powodów. Jednak te pozostawmy innym odkrywcom. Dziś chciałabym zaprosić Was na wycieczkę śladami Rzymian. Tak, tam też byli, ale umówmy się: oni byli wszędzie. A gdzie dokładnie w Tunezji i co po nich zostało poza kronikami historycznymi? Zapraszam na małą wycieczkę. :)

Żeby nie zanudzać Was tematem co tydzień, czy może nawet częściej, będę starała się przeplatać te wpisy innymi, dotyczącymi równie ciekawych miejsc, a zdecydowanie podobnie niedocenionych. Zatem zapraszam na część pierwszą!

Miejscami związanymi z Rzymianami, ich działalnością czy pozostałościami po nich, które udało się nam odwiedzić są:
– Dougga,
– El Jem,
– Kartagina.
Najbardziej imponujące są ruiny na wzgórzu w miasteczku Dougga. Koloseum w El – Jem jest ogromne, a poza tym można wejść na jego dziedziniec, pospacerować w podziemiach oraz wejść na trybuny. Kartagina jest rozłożysta i jedna z legend jej powstania, szczególnie przypadła mi do gustu. Zanim jednak o amfiteatrach i Kartaginie, poznajcie nowe miejsce.

Dougga: Rzymskie miasto z widokiem

Miasto było nową prowincją rzymską poza granicami ówczesnej, rzymskiej Afryki, zajętej po zniszczeniu Kartaginy. Po jakimś czasie, po modyfikacji numidyjskiej*) nazwy Thugga, stało się Douggą i rozpoczął się proces romanizacji tych terenów. Zostały one również wcielone do Nowej Afryki. Czas jego największego rozwoju przypadł między II a IV wiekiem n.e. Kiedy okupowali je Wandalowie**) , populacja miasta mocno spadła. W dalszej kolejności przybyli w jego rejony Bizantyjczycy i zorganizowali sobie na wzgórzu fort. Po Biznantyjczykach miasto przejęli Arabowie. Do dziś pozostałościami po tych zmianach władzy są łaźnie Aghlabidów. W późniejszych latach ludzie organizowali sobie życie coraz dalej od ruin i ostatecznie uformowane zostało odrębne miasteczko, nazywane obecnie Nową Douggą – Dougga Nouvelle.

Rejon ten był pierwszym kompleksem ruin, jaki odwiedziliśmy. Dojazd nie był łatwy. Korzystając z publicznego transportu, ma się nie lada problem z powrotem do głównej drogi, na której jest przystanek autobusowy. Problem nie polega na tym, że nie jeździmy autostopem. Problem polega na tym, że ruiny usytuowane są na wzgórzu, wokoło nie ma nic, tylko zielone pola, a trasa dojazdowa prowadzi wyłącznie do tego zabytku. Łatwo się domyślić, że poza sezonem i po południu, ruch na takiej trasie jest porównywalny z ruchem w okolicach Wetliny czy Wołosatego. Nam udało się w końcu zatrzymać pana, którego zdjęła litość. Widząc, jak drałujemy z plecakami asfaltem (a droga przed nami długa była…), podwiózł nas nawet na przystanek autobusowy, mimo, że musiał później zawrócić. Gościnność tunezyjska – zaliczone! Minus jest też taki, że po zakupieniu biletów trzeba było wejść na wzgórze z plecakiem i wykombinować sprytne miejsce jego ulokowania na czas zwiedzania. Udało się nam, wystarczyło szeroko uśmiechać się do pana w kawiarni przy amfiteatrze, aby plecaki na czas zwiedzania można było zostawić pod jego czujnym okiem.

Wróćmy jednak do ruin. Są one trochę inne od tych, które do tej pory widziałam. Zajmują obszar – bagatelka – prawie 65 hektarów. Są wybudowane na wzgórzu, co potęguje ich ogrom. Otoczone są gajami oliwkowymi, czyli zielenią, co eksponuje jasny kolor zabudowań. Zresztą, jak już wspomniałam, berberyjska nazwa tego miejsca to thugga, czyli pastwiska. Są również oddalone od głównej drogi o jakieś 8 kilometrów, co daje im charakter odosobnienia i pozwala w prawdziwej ciszy i spokoju przechadzać się alejkami kompleksu. Bo zwiedzać jest co, a sama powierzchnia zabytków to niezłe wyzwanie! Oczywiście są to pozostałości i część dawnych budynków siłą rzeczy popadła w delikatną ruinę, ale są jeszcze wśród nich łatwe do odnalezienia: świątynie, mała fontanna ze skwerem “czterech wiatrów”, teatr, kapitol, łuki tryumfalne, resztki akweduktu, pozostałości term, cysterny i wiele innych. Jednak spośród tych wielu, najlepiej zachowane są teatr i kapitol, które wybijają się ponad krajobraz i widoczne są z daleka. Wspięcie się po schodach teatru daje możliwość obejrzenia okolic i ogląda prawie całego obszaru. Spodobał mi się również stary akwedukt, który, ukryty pod zielenią trawy, prawie ominęłam. Miejsce jest ogromne i nie jest nawet wskazane obchodzenie całego rejonu, bo zwyczajnie nie warto. Szczęśliwie te budynki, które zachowały się w najlepszym stanie, są położone obok siebie, a otoczenie tych jasnych kamieni w połączeniu ze słoneczną pogodą i delikatnym wiatrem, pozwalało przenieść się w czasie. Zresztą, zobaczcie sami poniżej jak to wyglądało.

[Not a valid template]

*) Numidia – historyczne państwo Berberów w północnej Afryce.
**) Wandalowie – grupa plemion wschodniogermańskich.

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

1 Komentarz

  1. Jak zwykle profesjonalizm co do zdjęć i skrupulatny opis, który niektórym sprawia problem z nadwrażliwością śliniawek, czyli Cejrowski ma konkurentów, wciągasz Niemen i dzięki ci za to.

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź