Wspomnienie tygodnia: świątynie w Abu Simbel

Świątynie te były najbardziej na południe wysuniętym punktem naszej wyprawy. Aby je zobaczyć, wyruszyliśmy nad ranem. W konwoju. Z grupą innych turystów. Gdy wysiadaliśmy z busa, zapowiadał się piękny dzień. Temperatura również wzrastała dość szybko. Na szczęście świątynie położone są nad wodą, więc bryza znad jeziora umilała zwiedzanie.

Kompleks w Abu Simbel to dwie świątynie wybudowane przez Ramzesa II, a odkryte przez szwajcarskiego ekspedytora, który zwiedzając rejony pustynne Dolnej Nubii, dotarł wzdłuż Nilu w ich okolice.
Większa  z budowli, choć ciężko to nazwać budowlami, poświęcona jest trzem bogom. Wiąże się z tym miejscem i bóstwami, ciekawe zjawisko, które zachodzi tutaj dwa razy do roku. Otóż, świątynia wykuta w skale jest dość długa. Idąc wgłąb skały i zwiedzając komnaty z relifami obrazującymi zwycięstwa Ramzesa i pięknymi kolumnami, dochodzimy do końca. Tam, znajdujemy posągi bóstw. To właśnie tu w lutym i październiku, wschodzące słońce  oświetla trzy z tych posągów ( Amona-Ra i Ramzesa, po chwili także Re-Horachte). Trzecie bóstwo, któremu świątynia jest również dedykowana, Ptah, jest bóstwem ciemności. Zatem jego posąg został wykuty w takim miejscu, aby słońce go nie dosięgło. Jak na bóstwo ciemności przystało ze słońcem nie spółkuje. Proces tego oświetlania został naruszony po relokacji świątyni, ale o tym za chwilę.

Drugie ze świętych miejsc poświęcone jest żonie Ramzesa II: Nefertari. Jest znacznie mniejsze i w środku zdecydowanie mniej imponujące, a co za tym idzie i mniej zatłoczone. Akurat tutaj nie mają miejsca żadne zjawiska astronomiczne. Natomiast tym, co zwraca uwagę przy zwiedzaniu i oglądaniu posągów przed świątynia, jest fakt, że wielkość figur na cześć Nefertari jest tego samego rozmiaru co te obrazujące Ramzesa. Przewodniki mówią, że to dowód wielkiego szacunku faraona względem swojej żony.

A co dla mnie było w tym całym zwiedzaniu i miejscu najciekawsze? Otóż, położenie świątyń, ich wielkość i odrębność. A otoczenie jeziora pozwalało tylko bardziej oddać się kontemplacji tego miejsca.

Świątynie leżą na terenach pustynnych, dość daleko od Asuanu, z którego można do nich dojechać. Okolice te, zaczynając od Asuanu i jadąc na południe, zwane są Nubią lub Doliną Nubijską. I rzeczywiście już w Asuanie, gdzie poznaliśmy bardzo miłego taksówkarza, dało się zauważyć, że tamtejsi mieszkańcy bardziej czują się Nubijczykami niż Egipcjanami. Jest to teren stanowiący granicę między Egiptem i Afryką, a zajmuje południową część Egiptu i północną część Sudanu. Ten pustynny, mocno wysuszony obszar, zmuszał jego mieszkańców do wyjazdów zarobkowych do Egiptu. Był też wiele razy najeżdżany, z racji zasobów złota, jakie na tych terenach były odkrywane. Posiada swój odrębny język i kulturę. Rzeczywiście falafele w tej części kraju smakowały inaczej, a w radiu, samochodach słychać było zupełnie inne rytmy.

Co do zmiany zjawiska astronomicznego i Nubii. Otóż, z racji budowy Wielkiej Tamy na jeziorze Naser i tworzenia elektrowni wodnej, wiele  z terenów nubijskich zostało zalanych, a mieszkańcy zostali wysiedleni w inne rejony Egiptu, głównie do Kom Ombo i okolic. W związku z budową tamy i poszerzaniem jeziora, okazało się, iż wiele zabytków zostanie zalanych. Wśród nich znajdowały się właśnie powyższe świątynie. Dlatego UNESCO pomogło w ich relokacji. Obydwie zostały podniesione wyżej. Nie zostały jednak wykute w nowych skałach.:) Otóż, cała starożytna budowla została podzielona na części i przeniesiona. Na miejscu znajduje się muzeum, w którym można obejrzeć dokumentację z tego całego przedsięwzięcia.  Zdecydowanie robi wrażenie. Na mnie największe zrobił sposób dzielenia posągów, całych komnat i ich dokładnego wkomponowywania z nowe środowisko.  W ten sposób figury i świątynie nie są oryginalnie starożytne, sądzę jednak, że w nowym miejscu robią na zwiedzających tak samo wielkie wrażenie.

[Not a valid template]

Autor: Ewa

Humanistka z wykształcenia, pracownik branży lotniczej, pasjonująca się relacjami międzyludzkimi, poznawaniem nowych kultur, islamem i fotografią. Co jakiś czas pakuje plecak i jedzie tam, dokąd ciągnie ją serce. Kiedyś dostała propozycję dołączenia do ekipy koleżanek wybierających się do Ameryki Południowej i to wystarczyło, by złapała bakcyla podróżowania. Lubi być blisko ludzi i ich życia. Współtwórczyni tego bloga.

Udostępnij ten post na:

4 komentarze

  1. falafelków to zjadam każdą ilość zawsze i wszędzie…jestem ich wielka fanką. cały kompleks rzeczywiście musi robić wrażenie, a jezioro wygląda pięknie.

    Napisz odpowiedź
  2. I to jest to co chciałabym zobaczyć.. Wiem.. Egipt=Piramidy.. Dla mnie jednak Abu Simbel jest miejscem, które chciałabym zobaczyć bardziej niż piramidy.. :)

    Napisz odpowiedź
  3. Z tym Egiptem to miałam podobnie, że to raczej dla osób lubiących zwiedzać z biurem podróży, a nie na tramping. Podobnie jak zmieniłam zdanie co do kraju i sposobu jego zwiedzania, podobnie przyznaje racje Asiu, a nawet przewrotnie powiem, że Egipt to nie tylko piramidy.:D

    Napisz odpowiedź
  4. Świetny wpis, galeria i cały blog. Będę tu częściej zaglądał, pozdo ;)

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź