JasKEENia czy namiot z apteczki?
Kiedy spotkaliśmy się z przedstawicielem marki KEEN w Krakowie w centrum dystrybucyjnym, chcieliśmy omówić plan naszej współpracy. Szybko dopracowaliśmy szczegóły i dostaliśmy zaproszenie na majówkę z marką. “Super” – pomyślałam, ale zaraz okazało się, że wyjazd jest w środku tygodnia. Oznaczało to urlop. Jak wiecie, niechętnie robię takie rzeczy w tygodniu. Zdecydowałam się jednak, a i Tomka nie trzeba było długo namawiać, kiedy okazało się, że będzie nocleg w jasKEENi! Chcecie wiedzieć, jak do tego doszło? Zapraszam!
Przygotowania
Zanim doszło do wyjazdu, otrzymaliśmy paczkę do domu z nowym modelem sandałów UNEEK. Nie był to przypadek! Sandały stworzono z podeszwy i kawałka skóry połączonych ze sobą paracordem! Ot, odniesienie do survivalowej majówki, która nadeszła. JasKEENia czekała!
Wyjechaliśmy z Krakowa w kierunku Jury Krakowsko-Częstochowskiej, żeby dotrzeć do miasta Smoleń, skąd mieliśmy dotrzeć do lasu i Jaskini Jasnej. Zanim udaliśmy się w trasę, okazało się, że sandały nie były jedynym ekwipunkiem, w jaki zostaliśmy wyposażeni! Oprócz kolejnej pary butów KEEN’a Saltzman dostaliśmy plecako-torbę, do której mogliśmy zabrać ze sobą: karimatę z izolacją, śpiwór na nocleg w jaskini oraz wyposażenie, jak na załączonym poniżej obrazku od Bushmen Travel Gear. Taka fuzja KEENa i Bushmena zapewniła nam niesamowity czas. A całość była supportowana przez GOPR Grupę Jurajską.
Dzień w terenie
Nie było aż tak survivalowo, bo dopiero uczyliśmy się i testowaliśmy sprzęt. Pogoda dopisała. Pisząc to, mam na myśli opady i wiatr. Szczerze? Jaki ma sens obóz przetrwania z pięknym słońcem i brakiem opadów? Uważam, że pogoda świetnie wpisała się w tematykę i zakres zajęciowy.
Najpierw, wnosząc cały ekwipunek na plecach, zwiedziliśmy jedną, mniejszą i bardziej “zabudowaną” jaskinię po drodze. Kiedy doszliśmy do naszego noclegu, mogliśmy zaklepać sobie miejsce w tejże i udać się na pierwsze zajęcia. Zobaczyliśmy, jak prawidłowo i zgodnie z zasadami przetrwania i poszanowania dla natury, zbudować (wykopać) toaletę. Pózniej nauczyliśmy się robić A-ramę, która przydała się wieczorem przy ognisku. A A-ramę związaliśmy przy pomocy wyblinki – węzła, którego też nauczyliśmy się w trakcie. Pozostało tylko zebrać drewno na ognisko wieczorem.
Zajęcia w jaskini, czyli jak upolować… miejsce do spania
W jaskini pokazano nam, jak rozniecić ogień przy pomocy krzesiwa. W sumie to nauczono nas, jak być cierpliwym, żeby ten ogień wykrzesać. Tomek dopiął swego i ogień udało mu się rozpalić. Zaskoczona byłam najbardziej z tego, że z folii NRC, takiej używanej przez maratończyków do ochrony przed wychłodzeniem po biegu, można swobodnie zrobić namiot. Prowizoryczny, ale wciąż namiot. I przed wiatrem ochroni, i da schronienie przed deszczem. Zresztą folię w nocy użyłam, żeby choć trochę dogrzać się w tej jaskini. A spać można było wszędzie. Wiadomo jednak, że najlepiej jest w jakimś załomie, gdzie nie wieje. Nie było łatwo znaleźć najlepsze miejsce, ale udało się. Kolacja była zrobiona na ognisku, podobnie jak śniadanie. Jajecznica na pokrzywie – survivalowy full wypas.
Na drugi dzień, po dokładnym uprzątnięciu po sobie góry śmieci, wróciliśmy do domu. Wyposażeni w wiedzę, która na bank przyda się jeszcze nie raz. Ekwipunek już wykorzystujemy. Tomek testował plecako-torbę na Elbie, ja śpiwór zabrałam se sobą do Kolonii na weekend. O sandałach i butach pewnie jeszcze napiszemy, bo warto się podzielić doświadczeniami, a że UNEEKów nie daliśmy rady przetestować na majówce w survivalowych warunkach, pozostaje jakiś inny termin!
Zdjęcia dzięki Bushmen Travel Gear Dorota Credo
[Not a valid template]
niedziela, 3. lipca 2016
Fajna taka wyprawa. Mój mąż byłby zachwycony!
niedziela, 3. lipca 2016
Ciekawe doświadczenie. Jako górołaz byłabym zachwycoca takim małym survivalem.
środa, 6. lipca 2016
Kurcze, jak mnie kręcą takie rzeczy! Marzy mi się taki lekki survival (tzn marzy mi się nawet “cięższy”, ale ten wasz jest taki akurat, idealny!). W ogóle to są mega przydatne umiejętności. Zawsze sobie myślę, jak coś się kiedys stanie, jakaś klęska, trzeba będzie przetrwać na łonie natury, to w sumie na razie nie za bardzo wiem jak. Świetna przygoda, oby więcej takich!
środa, 6. lipca 2016
Świetna sprawa! Chętnie poznałabym sposób “budowy” toalety :)
środa, 6. lipca 2016
kurcze mnie takie rzeczy bardziej odstraszają niż zachęcają – ale jam nie chłopak ;ppp
poniedziałek, 11. lipca 2016
A ja czekam na rzetelną opinię na temat sandałów ;) Zastanawiam się nad ich zakupem, ale nie wiem czy warto?
środa, 13. lipca 2016
Zawsze marzył mi się taki survivalowy wyjazd, ale jakoś się nie wydarzył. Miałam tylko szansę w podróży po Mongolii pobawić się w Mac Giwera (nie wiem czy tak się pisze;) i z niczego zrobić coś dobrego do zjedzenia, kiedy baranina się nam przejadła:).
poniedziałek, 22. stycznia 2018
Fajny pomysł na promocję i w końcu coś co nie jest durne jak większość reklam..