Kolejna zmiana planów?
Dopiero co pisałem, że nasze plany podróżnicze lubią się zmieniać w zależności od przypływu chęci. I tak właśnie wczoraj – po spotkaniu z Adamem, znajomym jeszcze z czasów studiów magisterskich, w czasie którego opowiedział mi trochę o tym kraju – mentalnie “przehandlowałem” jesienny wypad do Izraela na rzecz jesiennego wypadu do Maroka. ;)
W Afryce jeszcze nie byłem. Wstępnie udało mi się przekonać Ewę do nowej destynacji, choć ona już jest mocno “nakręcona” na ten Izrael…
Tak czy inaczej, zapadła decyzja, że na chwilę obecną otwarte są dwie opcje. Otóż, jeśli pojedziemy do Syrii i Jordanii w lutym lub marcu przyszłego roku, to – między innymi po to, aby uniknąć konieczności wymiany paszportów – “zaliczymy” sobie w dwa tygodnie Maroko. Jeśli w październiku okaże się jednak, że na Bliski Wschód na wiosnę 2011 nie lecimy, to jako kierunek naszego jesiennego trampingu obieramy Izrael. Powyższa alternatywa nie do końca zależy od nas, ale liczę, że jednak będzie to Maroko.
Pojawia się teraz pytanie: czy ktoś wie, czy można w miarę bezpiecznie zrobić tygodniowy trekking w Atlasie? Bo Adam wspominał, że w górach można zaliczyć kulkę w łeb od antyeuropejsko nastawionych autochtonów. Z drugiej strony, nepalskimi maoistami też mnie kiedyś straszono. I co? I guzik. Nawet się nie pokazali. :)
Przynajmniej jedno się nie zmieni: Wielkanoc na Ukrainie, czyli moja druga w życiu wizyta we Lwowie! I to już za miesiąc!
Już mnie nosi, żeby gdzieś jechać.
Gdziekolwiek…
środa, 3. marca 2010
Jak Cie nosi to wsiądź na rower i przejedź się przez Buków.:P
A odnośnie Ukrainy, to ja nie wiem skąd u Ciebie Tomku taka pewność, że to się nie zmieni? Naprawdę nie wiem.:D
środa, 3. marca 2010
Za zimno, żeby otwierać sezon rowerowy. Poza tym jest różnica między 2-godzinną rundką po wsiach a długim weekendem na Ukrainie, nie sądzisz?
Fakt, ten Lwów się może jeszcze zmienić. W końcu, jak pamiętam, bierzemy jeszcze pod uwagę Pragę i Budapeszt.
środa, 3. marca 2010
W takim razie to “gdziekolwiek” mnie zmyliło.;)
Ciekawe czy inni podróżnicy też mają takie dylemty decyzyjne?
środa, 3. marca 2010
Umówmy się, że “gdziekolwiek” to trochę dalej niż Kraków i okoliczne wsie. Wiesz, na przykład weekendowy wyjazd na tą Twoją Ukrainę się już zalicza do “gdziekolwiek”. I Beskid Sądecki sprzed miesiąca też. Natomiast wyjazdy do Mogilan, Krakowa i Skawiny na parę godzin – nie.
A co do naszych problemów: wolę dylematy, niż niemoc decyzyjną. :P
środa, 3. marca 2010
Ech te Twoje definicje.:P Az pech , że slajdy w ten weekend, bo zostają nam okoliczne wsie.
W kwestii niemocy to ja nie wiem o czym Ty piszesz? Nie spotkałam się.;)