Reisefieber…

…czy jak to się tam nazywa. No, mam. Bo do wyjazdu został równiutko tydzień (w sumie całe mnóstwo czasu, nie panikuj, Pierzchała!), ale parę spraw mam jeszcze jest nie ogarniętych. I ciut mnie to jednak stresuje…


1. Przede wszystkim wizy syryjskie nadal nie dotarły. Niby są do odebrania, ale w Warszawie, w ambasadzie. Nakombinowaliśmy się, żeby odebrał je kurier “w cywilu” (kurierom na służbie nie wydają!). Co ja się upoważnień nawypisywałem, naskanowałem, nafaksowałem… No, te dwie  ostatnie rzeczy właściwie to Ewa, nie ja. Tak czy inaczej, wiz niet…

2. Nie mam pomysłu, co zrobić z RR-em. RR to bojownik Ewy, taka ryba znaczy się, której co rano trzeba dać jeść, a raz na10 dni sprzątnąć kulę, w której mieszka. Szkoda byłoby,gdyby padła z głodu przez 3 tygodnie naszej … Ktoś zna jakiś hotel dla ryb? Dobra, nie tak: ktoś przygarnie RR-a?

3. Jeszcze nawet nie pomyślałem, co spakować… Kiedy jechałem do Indii dwa lata temu, spakowany byłem grubo przed wyjazdem, rzeczy przygotowane były już prawie na dwa tygodnie wcześniej, a plany porobione tak minimum miesiąc do przodu! Przed podróżą do Tajlandii, Malezji i Singapuru w kwietniu tego roku przynajmniej wiedziałem, co i kiedy spakuję. Teraz… No, nie mam jeszcze pomysłu… Zwłaszcza, że mam trochę pracy przed wyjazdem.

4. Skoro przy pakowaniu jesteśmy, to moje nowe spodnie trekkingowe też jeszcze nie dotarły ze sklepu internetowego “Cerro Torre”. Podobno już wysłane, ale co z tego, skoro ich nie ma. Bo te, w których byłem w Azji, praktycznie straciły lewą nogawkę, kiedy wsiadałem na pakę złapanego “na stopa”, zdezelowanego Tarpanopodobnego auta w okolicach Tanah Rata w malezyjskich Cameron Highlands. Tylko dzięki umiejętnościom Ewy w posługiwaniu się igłą, nitką i nożyczkami miałem w czym chodzić do końca wyprawy! :) A potem, po powrocie, jakoś tak wyszło, że spodnie trekkingowe z odpinanymi nogawkami nie były mi niezbędne do życia. Aż do teraz… Się zagapiłem, no… i póki co, nie mam spodni na trekking!

5. Za chwilę urywam się “na miasto” po skarpety trekkingowe. Stare spsuły się były na przedostatnim Camo Party. Pech!

6. Mam nieziemskie wyrzuty sumienia, że nadal nie umieściłem galerii z ostatniego wyjazdu. W styczniu po powrocie z Bliskiego Wschodu czeka mnie podwójna robota.

7. Nie skontaktowałem się – z braku czasu, oczywiście – ani z Maćkiem, który był z Martą na Święta w Syrii i Jordanii 2 lata temu; ani z tym kolesiem, na którego pokazie slajdów byliśmy z Ewą w połowie listopada. Tak więc jesteśmy zdani na własną pomysłowość i Lonely Planet.

Czyli hardcore i żywioł – tak jak lubię!



Znaczy, przynajmniej teraz wydaje mi się, że to lubię. Bo na pewno nie wtedy, kiedy o 6 rano albo 2 nocy szukam rozpaczliwie w nowym mieście sensownego hotelu, a Lonely Planet mówi: sorry, can’t help you, man… :)

Uch, wystarczy tego narzekania… Przecież, tak czy inaczej, za tydzień dokładnie o tej porze, będę warował z plecakiem, czekając na jakiś transport z domu na Balice. ;)

Autor: Tomek

Politolog i dziennikarz z wykształcenia, konsultant biznesowy z zawodu, podróżnik z zamiłowania. Zarządza agencją konsultingową Ancla Consulting specjalizującą się w dotacjach unijnych dla przedsiębiorców, wykłada geografię polityczną na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wszystkie wolne chwile wykorzystuje na podróże, a zdjęcia i relacje z nich zamieszcza na tym blogu.

Udostępnij ten post na:

6 komentarzy

  1. Hmm…
    Ad.1.
    Wizy właśnie jada.:)Jak dobrze pojdzie dostaniemy je dziś, podczas wieczornego piwka/zapiekanki/Asia to go na Kazimierzu.:)
    Ad.2.
    Rybka nie jest wymagająca.:)
    Ad. 3.
    Do Indii byłeś spakowany, bo to była Twoja pierwsza, nie z biurem podróży, trapmingowa wyprawa. Poza tym miałeś kilkuletnią przerwę w urlopowaniu. Wtedy taka wyprawę przeżywa się kilka miesięcy przed.;)Poza tym jak sie często podróżuje, to posiada się nie tylko specjalną kosmetyczkę, która jest zazwyczaj spakowana i gotowa. Ma się również garderobę, która jest z przeznaczeniem: ,,na wyjazdy? i czeka tylko na wrzucenie do plecaka. (Chyba, że sie spodni nie ma, to wtedy no cóż…szybciutko się zamawia.;))

    Ad. 6.
    Odnośnie galerii…
    Jest gotowa od kilku tygodni, niestety tylko Tomek ma uprawnienia, niestety czasu nie ma. Takie błędne koło.;P

    Ad. 7.
    Tak to może wyglądać, bo lądować w Ammanie bedziemy jakoś koło 2 w nocy.;)
    A za tydzień o tej porze to mój Drogi bedziesz sie szeroko uśmiechał do pani w Check in?ie juz na Balicach, żeby nam miejsca przydzieliła.:D

    Napisz odpowiedź
  2. Ad.4:
    Mail z “CerroTorre”: Z przykrością muszę poinformować, że spodnie […] są już niedostępne. Gdyby zdecydował się Pan na inny model, możemy zaproponować 10% rabatu. W innym wypadku, dokonamy zwrotu kosztów. Za zaistniałą sytuację przepraszamy.

    No, to zarąbiście!
    No, to nie będę miał spodni!
    F*CK!!! :/

    Napisz odpowiedź
  3. Chciałam tylko odwołać prośbę odnosnie przygarnięcia RR. Znalazł się juz chętny, dzieki któremu kamien spadł mi z serca. Wprawdzie na samym początku zapytał: ,,Czy bardzo jesteś przywiązana do tej rybki?”…No nic, ufam, że RR będzie tutaj na mnie czekał.:)

    Napisz odpowiedź
  4. Ad.4:
    Spodnie z “Cerro Torre” dotarły. Co prawda inny model i nie jestem nimi jakoś szczególnie zachwycony, ale grunt, że są!
    Ad.7:
    Znalazłem jednak trochę czasu i jutro wieczorem idę z Maćkiem i Olą na piwko. Przy okazji zasięgnę informacji o Jordanii i Syrii. :)

    Napisz odpowiedź
  5. rybka żyje. jesteś przywiązana więc się postaram bardzo. uh w końcu Ty mnie nie zagłodziłaś

    Napisz odpowiedź
  6. Martek! Dzieki za info!
    Nawet dzis wspominalam RR’a.:D

    Napisz odpowiedź

Zostaw odpowiedź